Dzisiaj na linii 35 panował spokój i miłość bliźniego, ale przedwczoraj...
Przedwczoraj miałbym mięso mielone pod wozem. Gość na luzaku sobie wszedł nienerwowo na torowisko i stanął tak, że zabrakło mi 10 centymetrów do celnego strącenia mu czapeczki z daszkiem.
Oczywiście hamowałem awaryjnie, dzwoniłem wszystkim co miałem i użyłem trzech rodzajów hamulców.
Na szczęście nie jechałem szybko i ludzie, których wiozłem nie poprzewracali się, ale i tak tramwaj zatrzymał się pół wozu za potencjalnym miejscem uderzenia.
Rambo pomachał ręką i poszedł sobie jakby nigdy nic... Twardziel kurde bele.
Tramwaj to nie samochód. Nie zatrzyma się na 5 metrach. I skąd ja mam niby wiedzieć, że osobnik, który nie patrzy nawet w moim kierunku zatrzyma się w sobie tylko wiadomym miejscu. Bo pewnie centymetrem sprawdził dnia poprzedniego, że ten punkt jest punktem bezpiecznym.
Aha!
Dzisiaj sprzedałem swój pierwszy bilet :) Ulgowy. Student uiścił opłatę odliczoną kwotą - wielkie ułatwienie dla motorniczego. Dziękuję.
Mój ulubiony blog coś czuję =]
OdpowiedzUsuńpowodzenia na stalowych szlakach ;)
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję za dobre słowo. Wielokrotnie więcej warte niż pieniądze.
OdpowiedzUsuńNo nie, ja ty prowadzisz stalowe rumaki to ja z domu nie wychodzę jeszcze będziesz polował na znajomych :-).
OdpowiedzUsuńA poważnie powodzenia w pracy, wiem co to znaczy pracować z ludźmi jak pamiętasz a to niełatwa praca. Pamiętaj asertywność 100 !!
U nas na szczęście nie ma sprzedaży i biletów przez motorniczych i dzięki Bogu:)"
OdpowiedzUsuńJak dokonaliście tej karkołomnej czynności?
OdpowiedzUsuńCo zrobić by Tramwaje Warszawskie zrezygnowały z tej usługi.