środa, 12 lutego 2014

Ostatnia prosta

No właśnie.
Modne są trylogie, więc trzeba iść z duchem czasu.
Czasami może być to Duch Maszyny.
Tym razem zaliczymy wycieczkę trasą wyjątkową, albowiem jedyną taką w Warszawie.
Znaczy nie ma takiej drugiej. Ba, tu nawet światła są inne.

Boernerowo.
Ale wpierw trzeba ruszyć z przystanku Marynin.
Całkiem przyjemny, szybki cykl świetlny. Długo nie trzyma, a pozwala normalnie obsłużyć przystanek.
Pałka pionowa - no to w drogę.
Ale niezbyt długo, bo po kilkudziesięciu metrach są kolejne światła i zwrotnica. Muszą być, bo od tej pory wjeżdżamy w inny świat.
Zwrotnica na lewo, czekamy na pozwolenie do jazdy w lewo (zbyt długo jak na moją głowę) i zadajemy jazdę.
Właśnie wjechaliśmy w świat pojedynczych torów, mijanek, kolorowych świateł i wzbudzanej (prawdziwie) sygnalizacji.
Szybko i sprawnie docieramy do przystanku Siodlarska.
Urokiem przystanków na tym odcinku jest to, że ZAWSZE ktoś wsiada lub wysiada.
Nie da się tu uczciwie odrobić ani pół minuty.
Zatem uzbrojony w cierpliwość zabieram kogo się da i ruszam dalej.
Tory jeszcze podwójne. Z przeciwka inna dwudziestka mija mnie w pełnym galopie. Za konsoletą uśmiechnięty motorowy oddaje salut. Odwzajemniam się tym samym i gnam dalej.
Dobrze, że teraz go spotkałem, bo gdybyśmy mijali się ciut dalej, to mógłbym utknąć na światłach.
Fakt, że to tylko 15 sekund, ale wiecie jak to jest.
Tu pięć, tu dziesięć tam piętnaście i robi się minuta opóźnienia.
Małe wytłumaczenie. Przy skrzyżowaniu z ulicą Powstańców Śląskich jest wzbudzana sygnalizacja świetlna z krótkim cyklem. Jeżeli tramwaj z przeciwka ją wzbudzi, a ja nie zdążę przejechać, to dupa zbita - stoję.
Dojeżdżam do pierwszych, wzbudzanych świateł. Trzeba trochę przyhamować, bo wzbudzanie przychodzi opornie (czujnik jest umieszczony zbyt blisko skrzyżowania). Zatrzymanko, pałka pionowa, zadanie jazdy i po przejechaniu 15 metrów przystanek Dywizjonu 303. Czyli stoję (znowu).
Fajnie tak ciągle się zatrzymywać. A strata czasowa jak była, tak jest.
Cyk, myk. Ludzie wysiedli, ludzie wsiedli.
Go Go Go.
Osiedle Zielony Staw (przystanek taki). Mógłbym tu mieszkach chyba.
Znaczy w jednym z okolicznych domów, a nie na przystanku.
Zaraz zacznie się hardcore, którym straszą młodych motorowych.
Odcinek jednotorowy.
Ale zanim na niego wjadę, zaliczam jeszcze Fort Blizne. Szybciutko, bo pasażerowie tutaj są zdyscyplinowani i wyjątkowo sprawnie potrafią wsiadać i wysiadać.
No i zaczyna się.
Szkoda, że nie mam żadnej fotki, bo to jest niepowtarzalne uczucie.
Dojedziesz za blisko świateł - nie wzbudzą się i nie będzie można wjechać.
Dojedziesz za daleko - też się nie wzbudzą, ale za to wyłączy się cały odcinek jednotorowy, czyli lekko licząc 5 przystanków.
I nie ma, że boli. Się stoi i się czeka na specjalne służby.
Nie tak dawno komuś ten wyczyn się udał i prowadząc tramwaj linii 20, zostałem zaskoczony przez panią z ekspedycji na krańcu KOŁO, która "skracała" nas przez tę właśnie pętlę. Czyli zamiast jechać prosto, to zawijaliśmy oberka i wracaliśmy na trasę z wyprzedzeniem czasowym sięgającym 15 minut.
Ale wracając do Boernerowa.
Doprowadzam czterdzieści ton żelaza i stali do sygnalizatora. Różnica 20 centymetrów może spowodować brak reakcji świetlnej.
Uważam zatem, żeby przypadkiem nie dać ciała.
Nie daję.
Pozioma, czerwona kreska zmienia się na zieloną, pionową - znaczy żaden inny tramwaj z przeciwnej strony nie nadciąga.
No to buta.
Po kilkuset metrach kolejne, krótkie, wzbudzane światła (nawet nie trzeba się przy nich zatrzymywać) i już widzę przystanek Kocjana.
Śmieszna sprawa.
Za tym przystankiem są kolejne światła. Też wzbudzane, ale żeby sensownie obsłużyć przystanek znajdujący się za sygnalizacją, trzeba się zatrzymać mniej więcej w 2/3 tegoż własnie przystanku. Znaczy nie można dojechać do samego początku.
    Mała dygresja. Niech ktoś znajdzie synonim do wyrazu "przystanek", bo "stacja" słabo pasuje, a używanie ciągle tego samego wyrazu jest co najmniej słabe. Koniec dygresji.
Ten karkołomny manewr zatrzymania trzeba wykonać przy kuble na śmieci. Dobrze, że jest betonowy i nikt go nie przestawia, więc jest jakiś odnośnik.
Jeżeli bym stanął normalnie, to czujnik wychwyciłby mój pojazd i uruchomił sekwencję zmiany sygnalizacji świetlnej.
I niby wszystko w porządeczku, bo tramwaj ma mieć priorytet najwyższy, ale geniusz techniczny projektujący to urządzenie nie pomyślał, że na przystanku mogą być ludzie. Nie pomyślał również o tym, że może się trafić, iż ktoś będzie chciał z tego tramwaju wysiąść.
Efekt jest taki, że jeżeli dojadę do początku przystanku, a będę miał chociaż jednego chętnego na skorzystanie z usług Tramwajów Warszawskich, to nie zdążę dojechać do tych cholernych świateł i utknę na kolejne kilkadziesiąt sekund. Taki szybki ten cykl jest (zresztą nie tylko tutaj).
To samo tyczy się przystanku Dywizjonu 303 w kierunku KOŁA.
No nic. Zna się te sztuczki magiczne, to się na światła zdąża.
Ale radość nie trwa wiecznie, bo rozpędzić się nie da.
Przed przystankiem WAT jest mijanka, a co za tym idzie i zwrotnica. Pamiętacie o ograniczeniu prędkości?
Słyszałem legendy o motorowych, którzy po tych zwrotnicach naku... jadą z prędkością 40 km/h.
Jak się ktoś chce w czasie wyrobić, to nie ma bata, musi oszukiwać.
Ja póki co jestem uczciwy, więc przepisowo zwalniam. Pyr pyr pyr po zwrotnicy i już jestem na WAT'cie.
Tutaj kolejne osiągnięcie techniki. Światła (te specjalne) są umieszczone za przystankiem, ale nie tak od razu za nim. Ktoś je tak sprytnie ustawił, że po obsłużeniu przystanku muszę podjechać kilka metrów, zablokować przejście dla pieszych i stanąć jak ta pipa w szczerym polu.
Skutkuje to tym, że ludzie biegają. Każdy chce zdążyć przed tramwajem, bo jeżeli się trafi, że z przeciwka będzie jechał inny skład, to mogę tu utknąć nawet na kilka minut.
Wtedy taki pieszy będzie miał do przejścia około 70 metrów (długość tramwaju razy dwa, bo musi się cofnąć).
Tym razem właśnie tak było. Ja byłem opóźniony, a ten z przeciwka pewnie też.
No i zanim zwolnił tor, to odczekałem 2 minuty. Super.
Ale już jestem wyluzowany, jak nie przymierzając wagon tybetańskich mnichów. Skoro nie możesz rozwiązać problemu, to po co się denerwować.
Pomachaliśmy do siebie (znaczy taki salut jakby), tramwaje się minęły, ja dostałem zieloną pałeczkę (na sygnalizatorze) i mogłem jechać dalej.
Ktoś liczy jakie mam opóźnienie, bo ja podczas pisania się pogubiłem, ale chyba jakieś -6 czy coś takiego.
Następny przystanek - Archimedesa.
Legendarny i magiczny.
Tutaj niezależnie od pogody jest ślisko. Na torach znaczy się.
Pewnie wojskowi jakieś eksperymenta przeprowadzają na tramwajach. Ani chybi.
Efekt jest taki, że trzeba się tu poruszać powoli. Najlepiej do 20 km/h.
Chyba, że ktoś chce zatrzymać tramwaj kilka metrów za przystankiem.
Archimedesa obsłużony - ruszam dalej.
Zaraz będzie moje ulubione rondo. Przed nim są jeszcze dwie uliczki, z których bardzo często wyjeżdżają śnięci kierowcy. Nie patrzą, nie słuchają, nie reagują.
Koszmar.
Jednym słowem trzeba wykazać się dużymi zdolnościami mentalnymi, albo jechać powoli. Co kto lubi.
Na wcześniej wspomnianym rondzie, automobiliści z Bemowa mają bardzo wysoki wskaźnik świadomości przepisów drogowych. Oni WIEDZĄ, że mają pierwszeństwo.
Niestety wiedza nie idzie w parze ze zdrowym rozsądkiem. Często bywa tak, że zjeżdżając z ronda (tramwaj wtedy ma pierwszeństwo) muszę ostro hamować, bo prowadzący samochód pomyśli zbyt wolno.
Ale taki zawód. Trzeba uważać, przewidywać, myśleć za innych i czasami używać mocy.
Za rondem kolejna mijanka i wjeżdżam na przedostatni przystanek - Stare Bemowo.
Potem już ostatnia prosta z lekkim zakrętem i ograniczeniem prędkości do 20 km/h (jedno z niewielu sensownych ograniczeń).
W zimie tego nie widać, ale gdy drzewa się zazielenią, to potrafią przesłonić całkowicie widok ulicy, która przecina torowisko, a jak jest z kierowcami wie każdy motorowy. Trzeba na nich uważać.
No to uważam.
Spokojnie dojeżdżam do przystanku Boernerowo. Mała pętla wykonana między drzewami i już mogę wysadzić ostatnich pasażerów, oraz zabrać tych, którzy mają ochotę na przejażdżkę.
Wyglądają na lekko przemarzniętych. W końcu spóźniłem się prawie 10 minut.
Przerwa wynosi dokładnie 0 minut (słownie ZERO minut), więc nie czekając na oklaski podjeżdżam do sygnalizatora specjalnego, czekam na zieloną pałeczkę i z morderczym opóźnieniem ruszam co Duch Maszyny wyskoczy, próbując odrobić stracone minuty.

A teraz szybko, szybko. Zanim do nas dotrze, że to bez sensu.

44 komentarze:

  1. POLECAM : http://www.youtube.com/watch?v=UHkKce0IfTY
    TEN FILMIK TEŻ : http://www.youtube.com/watch?v=WBG05PWoLBo

    OdpowiedzUsuń
  2. To całe szczęście , że my na R-3 nie mamy 20-stki do obsługi. Widzę , że jest to kolejna linia z rozkładem jazdy typu życzeniowego , a nie realnego:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Próby realizowania rozkładu jazdy ZTM są z założenia całkowicie pozbawione sensu. :) Rozkład jazdy ZTM można realizować tylko wbrew pasażerom, przepisom, oraz zdrowemu rozsądkowi. Nawet nie warto się starać, tylko jechać jak światła i pasażerowie pozwalają, pozostając spokojnym i wyluzowanym jak wagon tybetańskich mnichów :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Na 20-ce w ub. roku zostały dodane po 1 min. na WAT i Stare Bemowo. Wcześniej to był dopiero odrealniony rozkład. Coś za piknie opisałeś Kocjana, dawno tam nie byłem, ale naprawdę nie ma tam wreszcie żadnego problemu z sygnalizacją przy uliczce do zamkniętej bramy? Czas czekania na pojawienie się fazy był ok. 2 min. Nie ma już tego? Tego kosza też nie pamiętam. Za to Powstańców, WAT i Archimedesa i to co pomiędzy oddałeś bardzo trafnie.

    Mimo wszystko zawsze była grupa motorniczych bardzo lubiących 20 (zwłaszcza w wersji na Banacha lub w wersji mini na Koło) i nienawidzących jej, którzy robili wszystko, by się zamienić, albo się spóźnić, albo nawet nie przyjść na linię.;)

    I jeszcze ciekawostka - linia, niezależnie od wersji trasy, zawsze była w całości realizowana brygadami z R-1, poza krótkim okresem po reaktywacji ruchu na Boernerowo (2-3? lata temu), gdy ZTM połączył 13 i 20 i jeździła ona na Kawęczyńską, zanim zamknęli Targową. Wówczas na krótko trasę "do lasu" mogli zwiedzać także koleżanki i koledzy z R-2.:)

    (x)r1

    OdpowiedzUsuń
  5. Prowadzę zarówno tramwaje jak i autobusy i problem z rozkładami zbyt wyśrubowanymi czasowo występuje zarówno tu i tu. Są linie gdzie trzeba się wlec lub odstawać na przystankach, żeby nie złapać nieprzepisowego przyśpieszenia (i za takimi najbardziej przepadam) , a są też takie gdzie żadnego odstawania nie ma , a i tak się jest na permanentnym minusie i trzeba gnać na łeb na szyję (i łamać przepisy bezpieczeństwa-nienawidzę takich linii!), ażeby nie wyjść poza tolerancję czasową (mimo nawet braku przeszkód na trasie przejazdu). Są linie autobusowe , gdzie przez 3/4 trasy jest w miarę dobry czas przelotu i jedzie się "spokojnie" w tolerancji czasowej, by nagle na ostatniej 1/4 części trasy przyśpieszyć średnią prędkość i dać po minucie na każdy przystanek , ażeby w końcowym efekcie na pętle przyjechać poza tolerancją np. na -6. Kierowcy autobusów tracą tylko swój postój przez spóźnienia , a my dodatkowo oprócz tego premię dodatkową, więc myślę , że powinniśmy walczyć , ażeby rozkłady doprowadzić do ładu i składu , gdyż na chwilę obecną jest niezły bałagan z tym.Pozdrawiam kolegów i koleżanki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sytuacja z rozkładami jest jaka jest, ponieważ odpowiedzialnością za realizację rozkładu jazdy zostali obarczeni WYŁACZNIE kierowcy i motorniczowie. A to jest nie tylko nieuczciwe, ale przede wszystkim niebezpieczne, ponieważ skutecznie nakłania kierujących do podejmowania na drodze niepotrzebnego ryzyka.

      Myślę, że gdyby osoby układające i zatwierdzające rozkłady jazdy, ponosiły analogiczne konsekwencje z tytułu niepunktualnego kursowania komunikacji miejskiej co kierowcy i motorniczowie, to wszyscy bylibyśmy zaskoczeni jak szybko można naprawić organizację ruchu komunikacji miejskiej w Warszawie. Łatwo się oszczędza cudzym kosztem. Na sobie oszczędzać już nie jest tak przyjemnie. Bo oczywiście wszyscy zdajemy sobie sprawę, że chodzi o pieniądze i tylko o pieniądze.

      Usuń
    2. Cały zarząd ztm i podległych im firm przewozowych (nazw nie wymienię) jest powoływany przez ratusz i jest to sprawa polityczna, niewynikająca z umiejętności i doświadczenia w branży. Pani HGW życzy sobie,żeby tramwaj jeździł co 5 minut w szczycie i czas przejazdu nie był dłuższy niż .... i układacze realizują to życzenie. Jak się nie da, to zostaną powołani tacy, który się da... Każdy boi się o swoją posadę, więc robi to co mu każą, nawet wbrew sobie.

      Usuń
    3. To prawda. Jak kierowca się nie wyrabia w rozkładzie, to też znajdą na jego miejsce takiego, co „umie jeździć” i „sobie poradzi”. Nawet pilota znaleźli takiego, co „poradzi sobie” z lądowaniem przy zerowej widoczności na nie wyposażonym lotnisku, choćby miał zabić połowę najważniejszych ludzi w państwie .
      Tylko jak coś pójdzie nie tak, to komisja zawsze orzeka błąd pilota, albo winę kierowcy/motorniczego. Generały i urzędasy jakoś zawsze są kryte i za nic nie odpowiadają. A powinni siedzieć za płatne nakłanianie do popełnienia wykroczenia/przestępstwa/stworzenie zagrożenia w ruchu lądowym (ew. powietrznym).

      Usuń
  6. @...@..@..Myślę, że gdyby osoby układające i zatwierdzające rozkłady jazdy, ponosiły analogiczne konsekwencje z tytułu niepunktualnego kursowania komunikacji miejskiej co kierowcy i motorniczowie, to wszyscy bylibyśmy zaskoczeni jak szybko można naprawić organizację ruchu komunikacji miejskiej w Warszawie
    ................to jest temat ! masz browara !!!

    OdpowiedzUsuń
  7. wg mnie nic sie nie zmieni jesli, bedziemy narzekać i dalej jezdzic na złamanie karku. Fajnie jakby każdy jechał "swoje" i trzymał się przepisów - oczywiście odnotowując to wszytsko w kartę i jakis tam swój kajecik. Później
    (jakby się taka duża grupa osób uzbierała) to można by pójśc to swojego związku i przedstawić nasz pkt widzenia - może coś to da ... chyba że są inne lepsze pomysły. pozdr prodi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sorki Prodi,ale chyba nie dmuchałeś dzisiaj w alkomat. Cała sprawa rozbija się o kasę. Jak tramwaj przyjedzie na -4 to już jest półkurs wadliwy za który ztm nie płaci tw. Czyli ztm wydaje mniej kasy na funkcjonowanie komunikacji. I pochwała z ratusza jacy są oni gospodarni i oszczędni.Są to co prawda księgowe pieniądze, ale jednak. Dlatego ztm nie pali się do zmian rozkładów. Przypomnij sobie sobie co jest z weekendową 6. Związki walczyły i wywalczyły to, że ztm dołożył 1 minutę na przelot kosztem przerwy z 3 minut do 2 minut na Kole. Jeszcze ztm napisał, że dołożenie jednej brygady jest niemożliwe ze względów finansowych.
      Gdyby faktycznie, wszyscy motorowi się skrzyknęli i jeździli zgodnie ze zdrowym rozsądkiem, to może by to coś by się ruszyło.Ale parcie na szkło albo inaczej na dodatkową premię za punktualność jest zbyt silne by wszyscy na to poszli. A na związki nie liczyłbym za bardzo.

      Usuń
    2. Mimo wszystko, gdy dostatecznie duża liczba kursów będzie wadliwa, to nawet ZTM będzie musiał coś z tym zrobić. No bo jak to wygląda w papierach?! Pasażerom też trzeba pozwolić odczuć niedostatki obecnych rozkładów jazdy, żeby pomogli nam (choć nieświadomie) w robieniu afery. Nasz głos niewiele znaczy dla decydentów w ZTM, ale jak pasażerowie zaczną krzyczeć, że komunikacja miejska jest co raz bardziej niepunktualna, to ktoś się będzie musiał tym zająć.
      No niestety, w Polsce nie można nic załatwić grzecznie i merytorycznie, trzeba się uciekać do metody biernego oporu. ZTM nie chce być naszym partnerem, woli grać rolę średniowiecznego feudała. Więc trzeba mu zrobić chłopski bunt ;)

      Usuń
  8. Drodzy koledzy i koleżanki z Nami nikt się nie liczy i wszystkie rozkłady są tworzone po to,że jak zależy komuś na premii to nagina często przepisy. Zauważcie jedno tam gdzie łączą się linie to czasy są tak ułożone,że musisz być w tym miejscu na '0' bo inaczej jesteś zajechany przez inny wóz.Potem następuje przerwa i znwu ten sam cykl np.9-24-22-8-7.I możemy sobie odpisywać w kartach ile chcemy i nawet możemy narysować laurkę i tak to nic nie da.Jakie mamy związki tak Nas traktują i słuchają, a WZW wszystkie powinny poddać się do dymisji za działanie na szkodę pracowników po tym jak dzięki nim przywilej .który wywalyczyli nasi pradziadkowie ponad sto lat temu oddali bez walki. CHWAŁA IM ZA TO !!!!!!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  9. Mi mówił patron , że zarządca nie płaci za wykonany kurs , jeśli opóźnienie wynosi ponad 14 minut.W innym przypadku pewnie płaci, lecz obniżoną stawkę.W normalnym kraju rozkłady byłyby doprowadzone do porządku (lub pozostawione takie jak obecne lecz z poważnymi zmianami w infrastrukturze i sygnalizacji świetlnej), przecież w końcu nie chodzi tylko o nasze zadowolenie jako pracowników , ale przede wszystkim o zadowolenie pasażera czekającego na przystanku , który widzi punktualnie przyjeżdżający pojazd .W Polsce za bardzo myśli się egoistycznie, a nie empatycznie o innych.Kasa ludziom podbiera zdradziecko rozum.Przykre ale prawdziwe.

    OdpowiedzUsuń
  10. Ja widzę, że pasażerowie nie są szczególnie nieszczęśliwi, gdy podróż z jednej pętli na drugą wydłuży się o 5-10 minut. Za to są naprawdę wściekli, gdy jeździmy stadami i na siłę próbujemy nadrabiać czas, nie oglądając się na ich komfort jazdy i przepisy. Czasy się zmieniły. Kiedyś nadzór ruchu i policja przymykali trochę oko na pewne sprawy, bo wiedzieli, że nawet jak motorowy pojedzie na poziome, to w 99,99% przypadków zrobi to bezpiecznie. Ale teraz porządku pilnują obywatelskie oddziały ORMO wyposażone w kamerki telefoniczne i rejestratory samochodowe. Donosy obywatelskie dosłownie zalewają biurka urzędników i redaktorów. Się skończyło! Teraz trzeba dostosować rozkłady do rzeczywistości, bo chętnych do nadstawiania głowy dla panów dyrektorów z każdym dniem ubywa, co na szczęście widać też na mieście.

    OdpowiedzUsuń
  11. Drodzy Motorniczowie (bo rozumiem,że w większości piszą to motorniczowie). Jako pasażer poczytałem sobie Waszą branżową dyskusję i widzę,że jesteście takimi samymi pachołkami i wyrobnikami jak większość ludzi pracujących na etacie. Wiem dlaczego zamykacie drzwi przed nosem, nie "widzicie" biegnących do was ludzi, grzejecie ile fabryka dała między przystankami itp itd. Tak jak napisał przedmówca, nie przeszkadza mi że będę jechał 10 minut dłużej ( a zwłaszcza gdy siedzę sobie w ciepłym swingu, a na zewnątrz leje deszcz :)). Mnie zależy na bezpiecznym dojechaniu z punktu A do punktu B.I w związku z tym nie rozumiem, dlaczego wasze kierownictwo nic nie robi żeby poprawić warunki pracy i komfort pasażerów, ale nie poprzez karanie za wykroczenia, a za stworzenie realnych rozkładów jazdy w zatłoczonym mieście. Czy naprawdę muszą wymrzeć dwa pokolenia decydentów,żeby papier odzwierciedlał rzeczywistość, a nie naginać rzeczywistość do papierowych założeń????Walczcie o swoje i trzymam za was kciuki.pozdrawiam.Mariusz

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mariuszu ! Pasażer w KM to najmniej pożądany i potrzebny element tego biznesu ! To tylko wam pasażerom stwarzają taką iluzję że wszystko jest dla was. W KM liczy się wykonanie planu i wozokilometry. Pojazdy mogą śmigać na pusto bez ciebie. Pozdrawiam Mariuszu , ale pamiętaj o tym co ci tu napiasał. Janek Motorniczy

      Usuń
  12. Nawet gorzej! Motorniczy, który przedkłada dobro pasażerów nad plan i wozokilometry jest najmniej pożądanym pracownikiem w komunikacji miejskiej.
    Dołączam się do pozdrowień.
    Ex motorniczy

    OdpowiedzUsuń
  13. TAK ! TO FAKT ! na obsługę przystanku rozkład jazdy nie jest planowany.

    OdpowiedzUsuń
  14. Za często się stoi na światłach na przystankach , koronne przykłady takich niepotrzebnych postojów to odcinki od Bitwy Warszawskiej 1920 do P+R Al.Krakowska- tu jak pech dopisze to stoi się na każdych światłach do samego Okęcia (sic:)) To samo można powiedzieć o odcinku Wiatraczna-Gocławek (oczywiście przy przepisowej jeździe 50km/h i ani kilometra więcej).Myślę , że rozwiązaniem tych problemów jest przeniesienie przystanków na wyloty skrzyżowań, wtedy szansa na złapanie zielonego moim zdaniem jest dużo większa i pewniejsza.Zauważcie , że światła drogowe są synchronizowane pod blachosmrody, z tą różnicą , że auto nie musi się zatrzymywać bezpośrednio przed zielonym światłem tak jak my.Zanim pasażerowie (nieśpiesznie zwykle) wyjdą i wejdą na przystanku to najczęściej zielone ucieka,a my zdenerwowani czekamy bezsensownie na kolejny cykl i zyskujemy przez to dodatkowe opóźnienie.Rozkład jazdy właśnie powinien uwzględniać takie usytuowanie przystanków jako opóźniające przejazd, a na dzień dzisiejszy nie zauważyłem aby występował bezlik minut, raczej ich zbyt mała ilość.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. POSTULAT REALNY. Pomysł godny uwagi ! ale czy komuś na tym zależy ? Wtedy rzeczywiście czas przejazdu na linii skróci się.

      Usuń
  15. Znajomy jechał wieczorem tramwajem ze Śródmieścia na Służew, a że trochę mu się spieszyło, to podpatrywał przez przednią szybkę jak sobie motorniczy radzi. Ku jego zdenerwowaniu, stali na absolutnie wszystkich światłach od Placu Zbawiciela aż do Wałbrzyskiej, i to w 90% przypadków stali cały cykl. Znajomy powiedział, że to wyglądało tak, jakby ktoś miał monitoring i ręcznie zmieniał światło na czerwone DOKŁADNIE w chwili, gdy tramwaj zbliżał się do skrzyżowania, albo gdy motorniczy zamknął drzwi na przystanku. Najbardziej niewiarygodna sytuacja miała miejsce przy Odyńca. Zielone świeciło się ze cztery minuty jak nie dłużej: od czasu gdy stali na przystanku przy Belgijskiej, przez cały cykl gdy stali przy Dolnej, a zmieniło się na czerwone dopiero gdy dojeżdżali do skrzyżowania z Odyńca! Ten i następny przystanek jest akurat ZA skrzyżowaniem, a i tak gdy tylko ruszyli z Odyńca i ujechali 3/4 odległości, pstryk i światło czerwone, przy czym czerwone zapaliło się tylko z jednej strony, bo samochody z przeciwka jechały jeszcze bardzo długo, więc musiały mieć zielone.
    No więc on poważnie zastanawia się, czy jakiś koleś z monitoringu naprawdę nie bawi się tymi światłami, bo to jest przecież niemożliwe, żeby aż tak zsynchronizować światła! Cóż ja mogłem mu odpowiedzieć jako pracownik tramwajów? Powiedziałem to samo co mówią mnie: motorniczy stał na światłach, bo nie umie jeździć, nie radzi sobie na mieście i powinien poszukać sobie mniej wymagającej pracy. Na światłach to sobie możesz stać gdy po godzinach prowadzisz prywatny samochód, a w pracy to masz zap... żeby się za tobą szyny zwijały. Taka nieformalna polityka jakości ;)

    OdpowiedzUsuń
  16. Oprócz zmian lokalizacji przystanków , także powinno nastąpić wydłużenie faz tramwajowych tam , gdzie są zbyt mocno obcięte czasowo w stosunku do sygnalizacji samochodowej. Między Rakowiecką , a Dworkową jest niepotrzebnie osygnalizowane przejście dla pieszych (i tak "daltoniści" przechodzą na czerwonym sygnale! ) .Potem światła przy Dworkowej dla tramwaju są wyraźnie skrócone w stosunku do samochodowych .Następnie Malczewskiego , także dość wyraźne skrócenie fazy, dzięki czemu ciężej trafić w zielone.Przy Niedźwiedziej kolejne osygnalizowane przejście (tu również piesi nie potrafią zobaczyć czerwonego sygnału). Naprawdę dużo można poprawić tylko nasze władze muszą chcieć tego:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Władza od inżynierii ruchu mówi : TRAMWAJ PĘPKIEM ŚWIATA NIE JEST. koniec cytatu. Nawet chcieli kiedyś zrobić ścieżki rowerowe na torach. Gdybym był inż ruchu i miał służbowy samochodzik też bym się nie przejmował jakimiś tam tramwajami.

      Usuń
  17. niestety zyjemy w Ugandzie :) tu sie nic nie zmieni, bo kasa - wiadomo... 3 swiat... zawsze bedziemy bici po tylkach - my klasa "srednia"... smutna przyszlosc....

    OdpowiedzUsuń
  18. Władza powinna być bardziej światowa i przejechać się tramwajem objeżdżającym Paryż od południa wschód-zachód :) ;) . Miałem okazję 6 lat temu się przejechać jako pasażer. Już pominę to że szyny montowane na ławach betonowych, równe, a miedzy tym trawa. Tramwaj jak ruszał z przystanku to jechał aż do następnego przystanku. Torowisko wydzielone na środku, ale co chwila skrzyżowania ze światłami. Mimo iż linia jest kilka kilometrów od centrum Paryża to ruch jak na Marszałkowskiej. Okazało się że linia była dopiero co wybudowana i sterowanie sygnalizacją komputerowe, najprawdopodobniej wzdłuż całej linii i pewnie z wykrywaniem pozycji tramwaju. Z zawodowego zboczenia przejechałem się tam i z powrotem od krańcówki do krańcówki (dwukierunkowe tramwaje, bez pętli) samochodem nie dało by się połowy tego dystansu przejechać, ze względu na korki i sygnalizację. Jeśli ktoś mieszka i pracuje blisko takiej linii to wybierze ją bo będzie dużo szybciej i nikogo nie trzeba przekonywać żeby tramwajem jeździł. Tylko praca w takich warunkach musi być niezmiernie nudna :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. PyTANIE : Czy tych żabojadów to nikt laserem nie cyka ? Im brakuje naszej CR, to by tak nie zapierdzielali ... hehehehe!

      Usuń
    2. Oni nie popylają ponad normę. Przystanek rozruch do 50 i tak do przystanku. Trasa prosta bez łuków, a jeśli już to jakieś promienie kolejowe.

      Usuń
    3. Warszawski inżynier ruchu upiera się, że taki bezwzględny priorytet dla tramwajów sparaliżuje ruch kołowy (jakby już nie był sparaliżowany), więc tramwaje mają solidarnie stać ze wszystkimi innymi uczestnikami ruchu. Po co w takim razie w ogóle inwestować w komunikację szynową? W czym tramwaj stojący na każdych światłach jest lepszy od autobusu stojącego w korku?

      Usuń
    4. Tym że nie smrodzi. Bo smród powstający podczas produkcji prądu wydziela się gdzie indziej :)

      Usuń
  19. Hehe, pozdrawiam Autorów dwóch ostatnich komentarzy z 16 lutego. Super!;)
    (x)r1
    PS. Pozdrawiam także Pasażerów, w tym Pana, Panie Mariuszu. Praca fajna i wciągająca, ale trudno wytrzymać w klimacie warszawskiego absurdu na torach. Ten (x) w moim podpisie oznacza, że jestem ex-motorniczym. M.in. z powodów tu opisanych, choć zdecydowało coś innego, czego Kolegom nie życzę.

    OdpowiedzUsuń
  20. Czytam z wielkim zaciekawieniem tego bloga, sam jestem motorniczym tyle ze z Wrocławia - ale widzę że problem nierealnych rozkładów jazdy to jakby ogólnopolski jest. Tyle że u nas nikt punktualności nie sprawdza, zarówno pod względem przyspieszeń jak i opóźnień ale jedni mnie strasznie ciekawi - dlaczego zabiera się premię za opóźnienia - przecież wystarczy zatrzymanie na mieście czy jakiś wypadek a tu nie ma chyba winy motorniczego. I jak to możliwe że Związki Zawodowe zgodziły się na zabieranie premii za opóźnienie, bo zrozumiałbym jeszcze przyśpieszenia. I ile ta premia wynosi?

    https://fbcdn-sphotos-f-a.akamaihd.net/hphotos-ak-prn2/t1/1425539_590319794369237_1369441644_n.jpg

    a to obrazek jak u nas się jeździ:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Macie cewniki pozakładane??? Bo patrząc na kartę, to nawet nie macie czasu iść do toalety. U nas firma łaskawie daje 5 minut na końcówce (przynajmniej teoretycznie) niezależnie od opóźnienia.
      Ale....
      Jak przyjedziesz na pętlę po czasie odjazdu i jeszcze pójdziesz do toalety, to na następnej pętli będziesz jeszcze bardziej w plecy bo zajadą cię wozy jadące o czasie. Nie dasz rady nadgonić. Taki lajf.

      Usuń
    2. Otóż to, nie chodzi o gonienie rozkładu, a o wygospodarowanie kilku minut dla siebie, dla wc, żeby spokojnie zjeść i żeby mieć chwile relaksu, żebyś następnym kółkiem nie walnął.

      Jak mnie kierownik zakładu przyjmował, mówił: jedyne, za co będziemy pana karać to przyspieszenia. Ale nigdy się nie spiesz, by nadrobić opóźnienie, za to kary nie będzie. A od kilku lat co jest? Rozliczanie z opóźnień w antytramwajowym mieście...

      (x)r1

      Usuń
    3. No ładnie, cały dzień opóźnienia po 20-30 minut :) A w Warszawie jak przyjedziesz na kraniec –10 to wielka afera, histeria, fochy i wydzwanianie do zakładu. A potem się dziwić, że taki przyciśnięty motorniczy w pośpiechu wali na mieście w poprzedni wóz. Widać bardziej się firmie opłaca naprawiać nowego Swinga niż zapłacić do ZTM karę za wadliwy półkurs. Ot, marketig i zarządzanie ;)

      Usuń
  21. Ponieważ jest to blog ogólnodostępny nie możemy ci napisać dokładnie jak to jest z premią (tajemnica służbowa). Ale uchylając rąbka tej tajemnicy napiszę ci, że w przypadku zatrzymania ( co odpisuje się w karcie), do czasu włączenia się w swój czas rozkładowy punktualność nie jest rozliczana.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale tylko zatrzymania potwierdzone przez NR. Opóźnienia wynikające z nierealnych rozkładów, idiotycznych programów sygnalizacji, zbyt małej przepustowości przystanków i skrzyżowań wobec zaplanowanego przez ZTM ruchu tramwajów i autobusów (np. na PAT na W-Z) lecą na konto motorniczego. Innym idiotyzmem jest fakt, że motorniczy przejmujący tramwaj po zmienniku, przejmuje też jego opóźnienie. A w Warszawie w erze SWL-ek tych zmian jest kilkakrotnie więcej, niż kiedyś: I-II zmiana. A jaka jest wina motorniczego we wszystkich tych sytuacjach?

      Dodajmy do tego optymalizację kosztów po stronie ZTM oznaczającą maksymalne skracanie przerw w szczytach. Nie ma kiedy odpocząć i nie ma kiedy wyrównać.

      Kolego z Wrocławia, z tego co czytałem, macie równie przechlapane z tymi torowiskami niewydzielonymi, zajeżdżaniem przez osobówki i tym "mądrym" systemem sygnalizacji ustawionym pod Tramwaje Plus, które najbardziej wstrzymują zwykłe tramwaje. Nie wiem, czy to dla nas pocieszenie, że mamy tak samo głupich inżynierów i polityków w ratuszach...
      (x)r1

      Usuń
  22. Generalnie to i tak trochę się niby poprawia, ale nadal rozkłady jazdy są wzięte z kosmosu, najgorzej jest z sygnalizacją - bardzo często nie ma w ogóle sygnału przez 5,10, 15 czy mój rekord to bodajże 40 minut nie było sygnału - i trzeba albo stać albo jechać na wydrę. Ale ponieważ tak jak mówiłem za bardzo nikt nas nie rozlicza z czasówki, ponadto w ramach oszczędności wieki temu zlikwidowano punktu dyspozycyjne na pętlach, to tak naprawdę mamy wolną amerykanke.

    OdpowiedzUsuń
  23. Marzy mi się , aby w Warszawie przestali rozliczać motorniczych z opóźnień bo to jest poprostu chore i nikt mi nie powie , że jest inaczej.Ile ja nerwów już zjadłem przez te cholerne opóźnienia, a przecież one są nieuniknione w pewnych warunkach drogowych.Ja opóźnienia rozumiem i toleruje , natomiast firma już nie i to mnie wkurza i piętrzy we mnie złość.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale dobrze że rozliczają opóźnienia. Pieniądze bardziej przydadzą się w kasie zakładu niż tobie. Ty byś pieniądze wziął i przepił - pijaku ty ! ech ! niedobry ty ! i chytry na szmal. uffff! - zesłościłeś mnie ! ZAKAZUJĘ TAKICH MARZEŃ ! juz nawet za takie myślenie powinni premię zabierać.

      Usuń
  24. Nie powinno być oceniania do premii z opóźnień w tramwajach z bardzo prostej technicznej przyczyny. Otóż tramwaje nawzajem nie mogą się wyprzedzać , dodatkowo nie są w stanie omijać przeszkód na ich torze jazdy (kierowcy samochodów potrafią specjalnie wjeżdżać na tory mając świadomość , że nie będą w stanie zjechać) .Jakiś wpływ na ogólną punktualność motorniczy ma , ale trzeba brać też pod uwagę , że bardzo dużo zależy też od ogólnego szczęścia do świateł i od jazdy innych motorniczych .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oto co może zrobić motorniczy, żeby wyrobić się w rozkładzie jazdy:
      a) przejeżdżać na poziomym świetle
      b) przekraczać dozwoloną prędkość
      c) gwałtownie przyspieszać
      d) wymuszać pierwszeństwo
      e) raptownie hamować
      f) popędzać pasażerów
      g) rozpędzać pieszych i innych uczestników ruchu
      h) uciekać pasażerom z przystanków
      i) odmawiać pasażerom sprzedaży biletów lub sprzedawać je podczas jazdy
      j) odmawiać pasażerom jakiejkolwiek pomocy
      k) zrezygnować z dostosowania sposobu jazdy do panujących warunków pogodowych i sytuacji drogowej
      l) zrezygnować z zachowania szczególnej ostrożności w niebezpiecznych miejscach

      O czymś zapomniałem?

      Kiedy kierownictwo mówi mi, że mam jeździć tak, żeby wyrabiać się w czasie, de facto mówi mi, żebym stosował na mieście metody wymienione powyżej.

      Usuń
    2. Ty to wiesz i wszyscy inni "maluczcy" też. A decydenci nie, dziwne, nie? A podobno są od nas mądrzejsi, lepsi, mają "bardziej odpowiedzialne zadania" i większa kasę za to.
      (x)r1

      PS Jarku, i co żałujesz dopuszczenia "anonimowych" wpisów? Trochę psioczymy, fakt, ale w granicach. 44 komentarze, nieźle...;)

      Usuń
  25. Nie dość , że i tak praca jest wystarczająco stresująca z powodu tego , że nigdy nie można być pewnym co wykombinują inni uczestnicy ruchu drogowego (duża możliwość wypadku) to dodatkowo obciąża się nas pełną odpowiedzialnością za idealne wykonanie rozkładu jazdy w przyjętej tolerancji (mimo częstych przeciwności losu na trasie przejazdu oraz zbyt wyśrubowanych czasówek szczególnie poza godzinami szczytu). Przykre to jest i boli nie jednego z nas, ale niestety prawdziwe.

    OdpowiedzUsuń