wtorek, 15 kwietnia 2014

Urodziny, szafka i światła.

W każdym roku jest tak, że ktoś ma urodziny.
Tym razem byłem to ja.
Ale nie o tym będzie dzisiejszy wpis.

W sumie to będzie o kilku rzeczach.
Piwie, Tramwaju Warszawskim, otwartej skrzynce i sygnałach dźwiękowych.

Minął rok od momentu, gdy pierwszy raz usiadłem za konsoletą tramwaju.
Mroczne to były czasy, ale dzięki dobremu trenerowi pomroczność jasna zamieniła się w umiejętności przynoszące wymierne korzyści.
Jest co wspominać, jest o czym gadać, jest na co marudzić i jest się z czego cieszyć.
O takich ważnych sprawach najlepiej rozmawia się oczywiście w doborowym towarzystwie.
A towarzystwo musi mieć miejsca siedzące (takie wiecie, przyzwyczajenie z pracy).
Zatem znaleźliśmy sobie całkiem przytulne lokum o swojsko brzmiącej nazwie:
Tramwaj Warszawski.
Poważnie, jest takie miejsce w Warszawie. Oto dowód:



W takich oto okolicznościach przyrody, niepowtarzalnych, snujemy motorowe opowieści dziwnej treści.
Niektóre śmieszą, inne budzą grozę w sercach, a jeszcze inne nie nadają się do tego, by ich treść wydostała się poza zamknięty krąg wtajemniczonych.
Jedną z opowieści postaram się tu przytoczyć.
Będą krew i łzy, czyli powinno się dobrze sprzedać.

Był ciepły, wiosenny poranek. Słońce świeciło na nieboskłonie, ptaszki ćwierkały, samochody nie zajeżdżały drogi, a drzwi kabiny drżały od uderzeń wyprowadzanych celnie przez jednego z pasażerów.
Powaga łomotania wskazywała na inny cel niż zakup biletów. Trzeba było sprawdzić.
Okazało się, że szafka skrywająca tajemne przełączniki, bezpieczniki i inne łączniki otworzyła się, a jedna z pasażerek przeoczyła ten fakt i z pełną mocą hamującego tramwaju zahaczyła czołem o wystające na pół metra metalowe odrzwia.
Nic śmiesznego, bo takie drzwi jak się otworzą to faktycznie stwarzają zagrożenie i to dość poważne.
Tak było i tym razem.
Krew się leje, kobieta cierpi, tramwaj stoi. Trzeba było wezwać Nadzór Ruchu i karetkę.
NR pojawił się jak zwykle szybciej. Potem przyjechała karetka i fachowo zajęła się poszkodowaną.
Niestety, takie sytuacje się zdarzają. System zamykania tych szafek jest fatalny, a drgania wywołane jazdą powodują, że zamek (tak go umownie nazwijmy) czasami puszcza.
Nijak nie może być to wina motorowego. Ale nie o tym chciałem napisać.
Urzekła mnie reakcja jednego z pasażerów, który z ryjem (bo inaczej się tego nazwać nie da) naskoczył na motorowego, że szafka się otworzyła już z pięć przystanków temu i takie niebezpieczeństwo i w ogóle on się czuje zagrożony i odszkodowanie! Hańba ci Morris! I inne pierdolety wygłaszał.
Na co mój dobry kolega, który wówczas kierował tym składem, grzecznie się tego pieniacza zapytał:
- To nie mógł pan od razu dać znać, że coś jest nie tak z szafką?
Nagle się okazało, że pan już nie czuł się zagrożony. Cichcem oddalił się w drugi koniec wagonu i tam zaległ na krzesełku.
Tramwaj musiał i tak wysadzić wszystkich pasażerów, bo się okazało, iż krew cieknąca z rany dość mocno zrosiła pokład wozu, a zakrwawionym tramwajem nie godzi się wozić ludzi.
Wystarczyło, żeby ktoś wcześniej ruszył mózgownicą i powiedział motorowemu, że drzwiczki od szafki stoją otworem.

Sam osobiście miałem raz taki przypadek.
Jakiś pan zastukał do kabiny i w te słowa się do mnie odezwał.
- Szafka Ci się otworzyła. Daj klucz to Ci ją zamknę.
Dałem klucz, pan zamknął i było po kłopocie. Nawet tramwaju nie musiałem zatrzymywać.
Można?
Można.

I na zakończenie o sygnałach.
Chodzi o te cholerne NIUT NIUT NIUT, rozlegające się tuż przed zamknięciem drzwi.
Ostatnio jadąc incognito tramwajem zapytałem jednego znajomego, jak sprawdzić czy tramwaj odjeżdża już, czy za chwil kilka. Byliśmy wtedy akurat na Patelni (czyli w samym Centrum miasta).
On mi beztrosko odpowiedział, że jak słychać sygnał dźwiękowy, to znaczy, że się jeszcze zdąży.
O bogowie!
Jeżeli takie herezje głoszą ludzie z głową na karku, to nic dziwnego, że jest tyle skarg na motorowych, którzy zamykają drzwi "przed nosem".
Ten sygnał nie jest znakiem by rozpocząć proces wsiadania.
Sygnał jest nadawany po to, by nikogo nie przycięło przez przypadek.
Jedynym, sensownym systemem sprawdzenia ile czasu nam zostało do odjazdu jest rzut oka na sygnalizację świetlną.
Na Patelni widać to bardzo dobrze. Zdradzę Wam ten sekret, bo mnie to nic nie kosztuje.
Cykl od strony tramwaju wygląda tak:
Wpierw zapala się zielona strzałka dla samochodów skręcających w lewo na rondzie.
Potem zapala się zielone światło dla jadących na wprost (równolegle do tramwaju).
Następnie pojawia się żółte światło dla skręcających w lewo.
Dwie sekundy później tramwaj dostaje swoją, pionową pałeczkę i może ruszać.
Jeżeli widzicie dwa, zielone światła, to macie jeszcze czas (albo inną kombinację zielonego z czerwonym).
Jeżeli widzicie żółte światło na lewoskręcie, to właściwie powinniście odpuścić bieganie.
Ja wiem, że to trudne i jak się wybiega z przejścia podziemnego to niewiele widać, ale gdybym tego nie napisał, to nie mógłbym dobrze spać.

Warto poznać cykle świetlne. Ułatwiają przetrwanie w miejskiej dżungli.

7 komentarzy:

  1. niestety, mamy coraz bardziej durne społeczeństwo i moim zdaniem będzie coraz gorzej - "potencjalny pasażer" będzie uważał że "jemu się należy" itp. dlatego wg mnie wygląda to jak walka z wiatrakami - szkoda zdrowia. Przykład -> dwie "turystki" (patrz: spacerujemy sobie koło tramwaju i tramwaj poczeka aż my powolutku wsiądziemy) stwierdziły że wejdą w momencie kiedy drzwi już się zamykały. Osoby te widząc zamykające się drzwi "rozerwały skrzydło" drzwi się otworzyły zacięły i tyle w temacie - 1 min straty - czyli dla mnie była to już 6min w plecy.
    pozdr prodi

    OdpowiedzUsuń
  2. 100 LAT ! 1000 LAT ! 100000 LAT! NIESKOŃCZONOŚCI !!! i zdrowia w szynowym kosmosie ! przyjmij życzenia. Twoje zdrowie w gardło moje ! cześć !

    OdpowiedzUsuń
  3. Co do świateł to nie liczyłbym na zrozumienie ze strony przeciętnego pasażera. Za często odróżnienie zielonego od czerwonego na pasach sprawia im poważne trudności.

    Najlepsze życzenia!

    micrus

    OdpowiedzUsuń
  4. Ile razy jadę tramwajem i słyszę "niut niut niut" to mi się Twój blog przypomina. A co do obserwacji świateł - sama na to wpadłam, że wychodząc z przejścia lepiej od razu rzucić okiem na światła, niż nasłuchiwać "niutania". Szkoda, że duch obserwacji otoczenia w narodzie jakoś ginie. Chyba już tego w szkołach nie uczą :P.

    Oczywiście wszystkiego dobrego, zdrowia, zdrowia i jeszcze raz pieniędzy!

    OdpowiedzUsuń
  5. Ducha obserwacji w żadnym narodzie nigdy nie było, to tylko jednostki poprawiają ogólne wrażenie. Nawet gdyby wszystkim dać za darmo smartfony albo zegarki z komunikatami typu "nie zdążysz już wsiąść do tego tramwaju", to wciąż problemy byłyby te same. A bo ktoś nie dosłyszał, a bo ktoś ma zwyczajnie w rzyci... Taka ludzka natura. Nie każdy potrafi przeżyć na pustyni, w tropikach, na oceanie, w mieście tak samo.

    Wszystkiego dobrego! Przy okazji co za zbieg okoliczności - ja też mam w tym roku urodziny. :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Niestety do tego dochodzi "Szanowny Pasażer", któremu ZTM wbija do głowy że mu wszystko wolno. A propos "wolno"
    Wczoraj ok.godz. 23 na jednym z przystanków.... Na przystanku jedna osoba. Zatrzymuję się, otwierają się jedne drzwi, dokładnie naprzeciwko tego kogoś na przystanku. Z tramwaju wysiada dziewczyna, a gość wolniutko idzie (idzie to za dużo powiedziane.człapie noga za nogą) w kierunku przodu tramwaju. Dostałem pałkę,zamykam drzwi, ruszam. Okazało się, że gość na przystanku miał ochotę wsiąść do tramwaju przednimi drzwiami. W lusterku zobaczyłem jak wymachuje pięściami i posyła fucki w moją stronę.
    Na stronie tramwajów jest odnośnik do gazetki propagandowej TW i jest artykuł o skargach. Ciekawe,że gro skarg dotyczy nie wpuszczenia do pojazdu i przycięcia drzwiami. Podejrzewam,że 99% skarg jest od dobiegaczy i wskakiwaczy gdy drzwi już się zamykają.
    Jaki zbieg okoliczności.I mam urodziny w tym roku :)))

    OdpowiedzUsuń