czwartek, 3 kwietnia 2014

Wykolejony temat

Czasami się zastanawiam, czy te całe rozkłady jazdy to w ogóle są potrzebne.
Codziennie po kilka razy słyszę pytania typu:
- A za ile pan jedzie?
- A ten tramwaj to tutaj skręca?
- A czy ja dojadę gdzieśtam?
Nie wspomnę o ludziach gnających na złamanie karku po czerwonym świetle do tramwaju, który jest opóźniony o 3 minuty. Przecież teoretycznie tego wozu już tam nie ma.
Albo trafiają się tacy gawędziarze, co to przy otwartych drzwiach zaczynają się pytać pasażerów o trasę. Takie dywagacje potrafią trwać nawet i pół minuty.
A wystarczy wsiąść do tramwaju, przejechać przystanek i w trakcie podróży przeczytać rozkład jazdy umieszczony w wagonie. Przecież i tak nigdzie nie skręcę.
No dobra, czasami skręcam, ale tylko w wyznaczonych miejscach.
Uważam, że lepiej poczytać sobie rozkład na przystanku, albo ewentualnie skorzystać z aplikacji w telefonie.
Osobiście polecam mobileMPK - bardzo przydatne i działa offline. Warto jednak codziennie sprawdzić, czy nie ma aktualizacji oprogramowania.

Ostatnio był spory ambaras na skrzyżowaniu ul. Jana Pawła i al. Solidarności.
Tramwaj wyskoczył z szyn - znaczy się wykoleił, czyli skręcił nie do końca tak jak było trzeba. Oba wagony znalazły się na żywym betonie.
Awaria była poważna na tyle, że zatrzymanie trwało ponad godzinę.


Nie wiem czy motorowy jechał zbyt szybko, czy tory zniszczone przez SWINGi nie wytrzymały parcia.
Faktem jest, że ruch został wstrzymany we wszystkich kierunkach.
Tramwaje stały i na Stawkach i na Rondzie babki Radosława i Okopowa była zawalona.
Oczywiście Solidarności i Jana Pawła w obu kierunkach też.

Najgorsze w takim zatrzymaniu jest to, że nie wiadomo kiedy się skończy.
Na początku to można sobie z kolegami pogadać, kanapkę zjeść czy wypalić papierosa (elektronicznego).
Ale po 30 minutach zaczyna być niewesoło.
Ludzie mają swoje potrzeby.
Po godzinie niektórzy zaczęli widzieć na żółto (to od zwiększonego poziomu bilirubiny w organizmie).
Ale motorowi twardzi są - nie takie rzeczy musieli wstrzymywać.
Trzymaliśmy zatem, a czas mijał.


W końcu upłynęło go na tyle dużo, że zawalidroga został postawiony na nogi - czyli na szyny - a ruch został przywrócony.
Oczywiście z takim opóźnieniem nie da się realizować rozkładu, więc skończyło się na tym, iż dostałem od ekspedytorki na Żeraniu FSO trasę skróconą.
Tak zwany skrót pozwolił mi na skorzystanie z zupełnie innej trasy w kompletnie innych rejonach Warszawy.
Zamiast linią 20 pojechać do Centrum, to pognałem na Marymont.
Dzięki tej sztuczce udało mi się wyrównać  czas, a nawet go nieco zakrzywić.


Czary z mleka normalnie.
Co nie zmienia faktu, że jeden półkurs zniknął, ale za to kolejny został zrealizowany w normalnych przedziałach czasowych.
Co to się ludzie dziwowali, że linia 20 jeździ sobie przez Rondo babki Radosława, a i na samym Marymoncie miałem wielu pytających o tajemnicę linii 20.
Na szczęście nie trwało to długo, więc i tłumaczyć nie musiałem wiele.
Zauważyłem też, że większość wsiadała do tramwaju kompletnie nie zwracając uwagi na oznaczenia.
W końcu nigdzie przecież nie skręcę.

I na zakończenie.
Dzisiaj prowadziłem linię 10 i miałem okazję pokonywać to nieszczęsne skrzyżowanie.
Postawiono tam znak ograniczenia prędkości do 10 km/h oraz samochód Nadzoru Ruchu.
Myślę, że spokojnie można było sobie darować to ograniczenie - widok auta działał znacznie lepiej.
No to turlałem się z prędkością 10 km/h.
Przy idealnym ruszeniu z początkiem cyklu świetlnego, tramwaj docierał do przejścia dla pieszych dokładnie w momencie, kiedy dostawali oni swoje, zielone światło.
Jeżeli piesi dostali zielone, to tramwaj powinien się zatrzymać. Takie zatrzymanie zablokowałoby oba kierunku i żaden inny tramwaj już by skrzyżowania nie przejechał.
Rozstaje opuszczał jeden wóz na cykl świetlny - czyli co dwie minuty.
Raz trafiłem na sytuację, że byłem trzeci w kolejce. Straciłem 6 minut na pokonanie tego cholernego skrzyżowania.
I niech mi ktoś powie, że to jest normalne.
Wyobraźcie sobie, co by się stało z ruchem ulicznym, gdyby wszystkie tramwaje jeździłyby w stylu "włoskiego strajku".

Idę spać. Kolejny dzień i kolejna służba dziesięciogodzinna.
W takich okolicznościach przyrody nawet Rambo zacząłby sypać :)

19 komentarzy:

  1. Najciekawsze że w sytuacjach objazdów awaryjnych zatrzymań pomiar czasu nie jest wyłączony. Czyżby w dziale telematyki nie wiedzieli nic o awaryjnej sytuacji w ruchu? Nie chce mi się wierzyć w to że nie mają nawet motorolki do podsłuchu w eterze.

    OdpowiedzUsuń
  2. Niestety w TW nie brakuje „prawdziwych motorowych”, którzy są gotowi dosłownie na wszystko, żeby tylko wyrobić się w rozkładzie i mieć dla siebie te siedem minut na pętli (z przerwą na podciąganie wozu co 4 minuty, bo jak nie podciągniesz, to cię z kibla raz dwa dzwonkiem wypędzą). W ogóle motorowi w TW cierpią na syndrom pilota Tu154: „Co, ja nie dam rady wykonać zlecenia z powodu głupiej mgły i braku dostatecznego wyposażenia na lotnisku?!”.
    Po co miasto ma inwestować w drogie systemy sterowania ruchem, skoro państwo motorowi i tak świetnie sobie ze wszystkim radzą, a jeszcze grzecznie przyjmują baty za tą swoją zaradność? Ledwie kilku zawziętych motorniczych, siejących przez kilka weekendów chaos na linii numer sześć wystarczyło, żeby zmusić ZTM do znacznego wydłużenia postojów na pętlach. Wyobraźcie sobie ile można by zmienić, gdyby znalazło się więcej niż tylko kilku takich motorniczych!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a mi się wydaje że zmiana rozkładu 6 wynika z remontu (zamykania) wiaduktu nad trasą AK - ale mogę się mylić.
      pozdr

      Usuń
  3. A mnie ciekawi, czy takie sytuacje jak ta (wykolejenia, wypadki), wpływają na brak premii za niepunktualność?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszelkie zatrzymania trzeba wpisywać w kartę wozu, wtedy takie opóźnienia nie są brane pod uwagę.
      Motorowi wpisują wszelkie zawirowania na mieście.
      Czasami są to światła, które się nie wzbudziły, a czasami korek przy Dworcu Centralnym.
      Bywa, że dwie minuty stracone na jednym skrzyżowaniu zamieniają się w stratę 7 minut na krańcu.
      Dlatego tak bardzo motorowi denerwują się, gdy pasażerowie próbują wsiadać to tramwaju, który już zamknął drzwi.
      Pewnie nie raz i nie dwa wrócę do tego jakże drażliwego tematu.

      Usuń
  4. Świetny blog, naprawdę sporo przydatnej i ciekawej lektury! Oby tak dalej :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za dobre słowo.
      Na razie jest o czym pisać :)

      Usuń
  5. " tory zniszczone przez SWINGi" Jestem laikiem ale wydawało mi się że SWINGi to najlepsze tramwaje w mieście.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie w jaki sposób one niszczą tory?

      Usuń
    2. SWING jest wygodny dla pasażera. Dla prowadzącego pojazd też, ale dla torów już nie, a to dlatego, że ma sztywno zamontowane wózki (te z kółkami). Na zakrętach tory są "wypychane" na zewnątrz, co powoduje ich wypaczenie i szybsze zużycie.

      Usuń
    3. Tak jak Jarek napisał Swing inaczej łamie się na łukach, ale do tego dochodzi jeszcze masa. Pusty Swing waży 40 ton, do tego "ładunek" którego waga dochodzi do 15 ton. Poczciwa 105 waży na pusto "zaledwie" 17 ton.

      Usuń
    4. Przy czym 34 tony (2x17 ton) w starym, dwu wagonowym tramwaju typu 105Na, rozkładają się na osiem osi, podczas gdy 40 ton Swinga opiera się zaledwie na sześciu. W efekcie koła w stopiątce naciskają na szyny z siłą 4,25 tony a w Swingu aż 6,5 tony.

      Usuń
  6. Czy u Was w Warszawie też są latem takie hece z wybrzuszaniem się torów? W Krakowie, w ciepłe dni co chwilę gdzieś coś staje. Tak pytam, bo wczoraj była nieoficjalna inauguracja sezonu ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niech w Krakał założą na tory dylatacje - to się nie będą od słońca wybrzuszać. W wawce się nie wybrzuszają.

      Usuń
    2. Za to ostatnio u nas w Wawce, woda wybija na wiosnę spod torowisk i wszystko zapada się w błocie. Ja myślę, że to w związku z globalnym ociepleniem topnieje Wieczna Zmarzlina ;)

      Usuń
  7. Nie pozostaje nic innego fachowcom z TW jak wysupłać trochę kasy z kieszeni i wymienić tory szczególnie w strefach rozjazdowych na dużo mocniejsze od tych , które są obecnie. Została dokonana duża wymiana taboru na nowszy , a tory pozostały te same co przy starych tramwajach. Przydałyby się przy okazji też nowe krzyżownice torowe z głębokimi rowami , aby można było sprawniej je pokonywać bez większej obawy o wykolejenie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To nie do końca jest problem nowego taboru. Swingi mimo sztywnych wózków, bardzo ładnie wchodzą w ciasne łuki, pod warunkiem, że wjeżdża się w nie z prędkością 10-15 km/h (sprawdzone). Oczywiście, jeżeli szyny nie zostały już wcześniej zdeformowane. Rzecz w tym, że organizacja ruchu, w tym rozkłady jazdy ZTM, nie sprzyjają łagodnej jeździe. I jakikolwiek temat byśmy nie poruszyli, prawie wszystko sprowadza się zawsze do tych dwóch rzeczy: rozkłady i organizacja ruchu.

      Większość linii tramwajowych jedzie przez miasto na wprost, ciasnych łuków nie mamy znów tak wiele, gdyby motorowy nie musiał cały czas cisnąć, żeby gonić czas, to zyskałaby i infrastruktura, i tabor, a nawet pasażerowie (że o nas nie wspomnę). Teraz jest tak, że jeśli motorniczy pojedzie na łuku 10-15 km/h, to kolega za nim już nie zdąży (a zgodnie z rozkładem muszą przejechać dwa tramwaje), albo tak jak pisze Jarek, zablokuje skrzyżowanie, bo w międzyczasie zielone światło dostaną już piesi na kierunku kolizyjnym. Znowu: złe rozkłady jazdy i zła organizacja ruchu.

      Usuń
  8. w sprawie 10 przy feminie. nie oficjalnie, NR chciał oczywiście przyklepać prędkość motorniczemu, ten powiedział żeby się ... i okazało się że miał racje bo wyszło 15km/h - wniosek zawiniła infrastruktura. wg mnie podobny badziew jak z łukiem, który był "naprawiany" na budowlanej (tylko tam przyklepali prędkość). Z rozmarzeniem czekam na czasy, kiedy torowcy zaczną porządnie robić i mieć sprzęt z XXI wieku.
    prodi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla awaryjnego podpisane oswiadczenie przez motorka "na wszelki wypadek podpisz, jak nie będzie Twoja wina, to zapomnimy o tym" a potem okazuje się, że tak było Centrali łatwiej i szybciej i w ogóle zdarzenie można było łatwo zakończyć i zamknąć i jest git i majonez i w ogóle, w każdym mieście, niestety, jest tak, że CR = wróg ruchu i chyba musi umrzeć pokolenie, żeby się to w tramwajach zmieniło.

      Usuń