sobota, 29 marca 2014

Zielone światło

Czasami widać, jak motorowy "wyprzedza" światło.
Nie chodzi o to, że jesteśmy szybsi od prędkości światła.
Nie wyrywamy w kosmos jak jakiś Sokół Millenium z Hanem Solo na pokładzie (chociaż niektórzy z nas wyglądają jak Chewbacca albo Leia).
Chodzi o to, że staramy się uniknąć kolizji.
Już tłumaczę.
Sygnały świetlne to zmora motorowych.
Większość świateł jest ustawiona tak, że pierwsze ruszają samochody, a dopiero potem tramwaj, który powinien być pojazdem lekko uprzywilejowanym.
Trudniej nam ruszyć z miejsca, trudniej zahamować, mamy na pokładzie niejednokrotnie setki pasażerów i musimy zachować dodatkową czujność.
Prawda jest taka, że samochody często i gęsto dostają zielone światło przed tramwajem.
Skutkuje to tym, że radośnie wjeżdżają sobie na tory (skręcając w lewo) i blokują przejazd.
Dla tramwaju strata 5 sekund jest równoważna z utknięciem na światłach, a co za tym idzie - stratą niejednokrotnie dwóch minut.
Dlatego tramwaj często rusza z przystanku (albo ze skrzyżowania), gdy jeszcze świeci się czerwone światło.
Takie sytuacje możecie zaobserwować np. na Kercelaku, gdy 27 skręca w lewo w Okopową, lub przy kinie Femina, gdy tramwaj zamyka drzwi i "dotacza" się do sygnalizatora pomimo tego, że ma jeszcze czerwone światło.
Daje to dodatkową szansę kierowcom samochodów na zauważenie tak niewielkiego obiektu jakim jest tramwaj.
Ostatnio miałem tego typu sytuację.
Musiałem ciut dłużej stać na przystanku, bo to godziny szczytu, więc i chętnych na przejażdżkę więcej.
Ruszyłem równo z zielonym światłem (czyli pionową pałeczką dla tramwaju), ale jeden z samochodów był szybszy. Bo on tu przecież musi w lewo skręcić i nie będzie marnował czasu na jakieś czterdziestotonowe pierdolety.
Prawie zdążył wbić się w przód tramwaju. Na szczęście usłyszał dzwonek ostrzegawczy i zatrzymał auto w ostatniej chwili. Dodam, że musiałem mocno przycisnąć pedał hamulca.
Niestety auto zatrzymało się już na torowisku.
Zanim mężny kierowca wpadł na pomysł, że dysponuje możliwością jazdy do tyłu, zanim skonstatował jaką odległość musi pokonać, by tramwaj mógł przejechać, to światło się zmieniło.
Utknąłem.
A jak tramwaj utknie na skrzyżowaniu, to blokuje cały ruch i następuje armagedon lub jak ktoś woli - apokalipsa. Nie ma zmiłuj.
A przejechać się nie da, bo piesi już dostali zielone i nie patrząc na boki, ochoczo wybiegli na przejście.
Mają prawo - to niezaprzeczalny fakt, ale nie zwalnia ich to z myślenia.
Musiałem poczekać, aż wszyscy przejdą i wysłuchać wszystkich możliwych sygnałów dźwiękowych.
Pewnie zginęło również kilka psów, które zostały na mnie powieszone przez rozwścieczonych kierowców.
Nie ma lekko.

W sumie to rozumiem tego typu zachowanie. Mniej więcej wedle mojej imaginacji widzę to w ten sposób.

Słaby kierowca samochodu robi tak:
O! Zielone! To gazu. Jeszcze tylko wrzucę pierwszy bieg. Gdzieś tu jest gałka. O jest. No to sru.

Niezły kierowca samochodu robi tak:
O! Zielone! Wrzut jedynki i  gazu.

Całkiem dobry kierowca samochodu robi tak:
O! Żółte. Zaraz będzie zielone, to wrzucę jedynkę, by na zielonym ruszyć. Zielone - ruszam.

Dobry kierowca samochodu  (taki prawie zawodowy wyjadacz) robi tak:
O! Żółte! Jedynka wrzucona, zerknę w prawo i lewo czy coś się nie dzieje dziwnego. Żaden pieszy nie biegnie do tramwaju po czerwonym. Tramwaj rusza, to ja spokojnie dojadę do torowiska i zatrzymam auto tak, żeby motorowy widział, że nic nie kombinuję.

A motorowy robi tak:
Zaraz zmieni się światło dla pieszych, czyli samochody wkrótce dostaną zielone, znaczy mam jeszcze jakieś 9 sekund.
Zamykam drzwi. Sprawdzam czy są zamknięte. Ktoś spóźniony "puka" w przycisk, to otworzę jeszcze i wpuszczę.
Oho, biegnie jakiś kamikadze po czerwonym.
Heh, biegacz jednak zdążył, no to zamykam drzwi (mam na to jakieś 6 sekund), czyli ruszę spokojnie na zielonym (znaczy pionowej pałce dla tramwaju).
Zerknę w lewo, czy jakiś kolejny "boski wiatr" nie dobiega, zerknę w lusterko boczne jeszcze raz, czy ktoś się w drzwiach nie utknął, sprawdzam sygnalizację (na wszelki wypadek) i patrzę na infotron, czy nie odjeżdżam z przystanku zbyt wcześnie. Jeszcze szybki rzut oka, czy nie mam kogoś przy pierwszych drzwiach.
Obserwuję samochody z prawej, bo zawsze się trafi jakiś dżygit co to musi "zdanżyć".
Z przeciwnej strony Heniek już się toczy tramwajem, trochę wyprzedził sygnał. Czas ruszać.
Ale patrzę jeszcze na układ zwrotnicy i na sygnał zwrotnicy (ta mrugająca strzałka wisząca na trakcji).
Ruszam powoli, bo tramwaje na lewoskręcie nie mogą się mijać.
Heniek zwalnia, robi "przesłonkę", żeby nikt mi nie wyskoczył autem na torowisko.
Korzystam z przysługi i powoli mijamy się na środku skrzyżowania.
Patrzę asekuracyjnie w boczne lusterko, czy jakiś szalony kierowca nie stoi zbyt blisko torowiska.
Uf, kolejne skrzyżowanie pokonane.
- Panie, panie! A bilet to mogę kupić? Ulgowy dwudziestominutowy! Halo!
Tego typu głos odzywa się przeważnie na środku skrzyżowania, tak na osłodę.



A wystarczyłoby coś takiego na każdym skrzyżowaniu.
Myślę, że światła tego typu bardzo by pomogły w planowaniu obsługi przystanków.
Niestety w całym mieście stołecznym jest tylko jedno takie cudowne rozwiązanie.

16 komentarzy:

  1. Jarku bardzo dobry pomysł z tymi sekundnikami odliczającymi czas do zmiany fazy świateł. W niektórych miastach Polski są stosowane obok zwykłej sygnalizacji świetlnej także wyświetlacze dodatkowe z literką "D" (drzwi) , ażeby po zapaleniu się tego przedsygnału motorniczy już dokonywał zamykania drzwi , by móc sprawnie ruszyć od razu po zapaleniu się pionowej pałki. Przy bardzo krótkich sygnałach pionowych (szczególnie występujących przy skrętach, ale nie tylko) taka dodatkowa sygnalizacja ostrzegawcza byłaby jak znalazł. A już najlepszym rozwiązaniem to byłoby odseparowanie sygnalizatorów tramwajowych od wysepek przystankowych. Wtedy obsługa takiego przystanku jest niezależna od wskazań sygnalizacji (dobiegające osoby nie byłyby wtedy takim utrapieniem dla prowadzącego jak przy sygnalizatorze na początku wysepki)

    OdpowiedzUsuń
  2. Widzę Jarku, że dużo uwagi poświęcasz dobiegającym. Wybacz, ale moim zdaniem, otwieranie drzwi ludziom, którzy na oślep, między samochodami lecą na czerwonym jest może czynem altruistycznym ( dla dobiegających jest to rzeczą oczywistą- JA biegnę, więc ten śmieć motorniczy musi MI otworzyć drzwi), ale niezbyt roztropnym. I jest całkowicie sprzeczne z tym, co pisałeś parę miesięcy temu. Zgodnie z powiedzeniem, że zrobisz komuś przysługę, to następnym razem uzna to za twoją powinność. Ludzie piszą skargi,że motorniczy zamknął im drzwi przed nosem i odjechał. Ale nie napiszą,że nie byli na przystanku, że biegli na czerwonym, że biegli już od uliczki osiedlowej itp. Piszą skargi, bo są przyzwyczajeni, że PANU zawsze otwiera się drzwi . Musi być jakaś granica tego absurdu. Obsługujemy przystanek, robimy wymianę pasażerską ludzi znajdujących się NA przystanku i sru... jedziemy dalej. Nie może być sytuacji, że przez takiego niespiesznego księcia ucieknie mi światło, czy przejadę na poziomym. Jak to mówił jeden z wykładowców na kursie pan Ł, dobiegający są pasażerami następnego tramwaju. Ja na dobiegających czekam, jeżeli mam naprawdę ku temu warunki.W innych przypadkach ich nie widzę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest dokładnie tak, jak piszesz.
      Jeżeli mam czas, to czekam.
      Samobójcy biegający po czerwonym nie są moimi faworytami.
      We wpisie poruszyłem ten temat, by zwrócić uwagę na fakt, że motorowego nie interesuje jedynie światło, ale musi mieć oczy dookoła głowy i myśleć za wiele osób na raz.

      Usuń
    2. Czekanie na dobiegających TAK ale czekanie na dobiegających po czerwonym świetle, przez płot, przez jezdnię w miejscach niedozwolonych ZDECYDOWANIE na NIE. Poczekaj na takiego debila raz i drugi to powie następnym razem do znajomych: biegniemy! zdążymy! poczeka! bo ostatnio czekał a motorowy z naprzeciwka może się ładnie zdziwić jak mu ktoś pełną wbiegnie wprost przed wóz i wtedy nawet nagłe nic nie da. Nie ucz klienteli pewnych zachowań, jeśli biegną legalnie i są warunki to OK ale między samochodami to jestem na NIE.

      Usuń
  3. Bardzo dobry i ciekawy wpis :) Właśnie wczoraj zastanawiałem się czy w Warszawie nie ma wzbudzanej sygnalizacji dla tramwajów- bo zauważyłem właśnie to dotaczanie się do sygnalizatora :D Ale teraz wiem jak jest :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W cywilizowanych miastach, zbliżający się tramwaj wzbudza sobie światło. W Warszawie zastosowano inne rozwiązanie: zbliżająca się zmiana światła wzbudza motorniczego. Witamy w Azji.
      Na różnych forach internetowych możesz sobie poczytać, jak warszawiaków doprowadza do szału to, że cwany motorniczy rusza wcześniej niż mu zapali się światło.

      Usuń
    2. Wzbudzaną sygnalizację można policzyć na palcach jednej ręki. Nie jest ona priorytetem, ponieważ wg.pana Galasa danie priorytetów dla tramwajów spowoduje znaczne spowolnienie ruchu samochodów. A i czasy świecenia się sygnału wołają o pomstę do nieba. Często ruszając uczciwie na zielonym (tramwajowym) i jadąc zgodnie z przepisami (krzyżaki,zwrotnice) pierwszy wagon osiąga koniec skrzyżowania już na czerwonym. Hmm, zostaje jeszcze drugi wagon....

      Usuń
    3. A propos świateł: Dzisiaj na przystanku centrum zrobiłem wymianę pasażerów.Zamknąłem drzwi, uruchomiłem ciepły guzik. Wsiadło jeszcze kilka osób. Jakieś 5 sekund przed pałką zamknąłem ostatecznie drzwi i wtedy wyszedł z przejścia jakiś gość i sypie do 2 drzwi. Te już są zamknięte. Facet typu wszystko mi się należy, bo jestem bogiem (celowo z małej litery). Zapieniony ma maksa idzie do pierwszych drzwi, coś zaczyna mówić,a ja ruszam w tym momencie. Jak mi pieprznął czymś w szybę ( boczną, gdzie jest numer brygady) to aż huk poszedł po całym tramwaju. Jakby tam zrobili sekundniki to byłoby miło,wiadomo by było co do sekundy kiedy zamknąć drzwi.A tak, trafia się na takich debili.

      Usuń
  4. Czytając posta łatwo zauważyć jak wymagającym zajęciem jest jazda tramwajem.
    W kwietniu do pracy przychodzą kolejni chętni po ukończonym kursie. Przyjdą usiądą za pulpitem i wtedy poczują pełnię frajdy tego zawodu. Bo jazda z instruktorem a jazda z pasażerem to dwie różne rzeczy. Przez pierwszych kilkanaście dni polatają z patronem w kabinie - to taki kolo w oczojebnej kamizelce - a potem głęboka woda, halucynacje...
    Hipolit

    OdpowiedzUsuń
  5. JARKU ! - musisz pamiętać o sprawie najważniejszej. Ta najważniejsza sprawa to: NIKOMU w TYM MIEŚCIE NIE ZALEŻY NA SPRAWNIEJSZEJ ORGANIZACJI RUCHU DLA POJAZDÓW KM. Każdy myśli jak ustawić ograniczenia prędkości, skrócić rozkłady, itd... jakie radary kupić bo to się opłaca.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Krzychu, nikomu nie zależy, bo nikt się na tym nie zna. Ideologię tego opisywałeś w Krzycholandii. Tramwaj ma prędkość max.50km/h, więc przez 2 godziny ma przejechać 100km. Takie to jest znawstwo tematu. Ja z kolei rozmawiałem z jednym człowiekiem z ZTM i powiedział on, że rozkłady jazdy to bagno. Wyjazd 3 linii z pętli o tej samej godzinie przykładowo.Są też brygady i linie, na których rozkładowo tramwaje powinny się wyprzedzać. Jadą dwa tramwaje. Pierwszy jest na przystanku o 12.02, drugi o 12.03. Na następnym przystanku ten z 12.02 ma być o 12.05, a drugi o 12.04.Komuś się palec omsknął, nikt tego nie sprawdził i wychodzą takie kwiatki.

      Usuń
  6. Rozkład jazdy poranno-wieczorny i weekendowy najczęściej nie przewiduje tego, że tramwaj zbliżając się do skrzyżowania faktycznie otrzymuje zielone światło, lecz z tego światła skorzystać nijak nie może , gdyż jakiś superinteligent wymyślił by jeszcze przed przejechaniem na spokojnie krzyżówki wymieniać pasażerów na przystanku. Gdy ospali pasażerowie zdążą łaskawie się wymienić to dla tramwaju już jest czerwone. To jest właśnie antypriorytet i powód dlaczego tak ciężko się wyrobić w rozkładzie tramwajowym. Jestem tego więcej jak pewien.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak właśnie czasami niestety jest. Ja uważam, że każdy przystanek powinien znajdować się już ZA ewentualnymi światłami (Okopowa) bo tak to np. Wola-ratusz sporo ludzi wsiada, wysiada, wcale im się nie spieszy a światło ucieka.

      Usuń
  7. Panie Jarku,

    zajrzałem tu wczoraj przypadkiem i tak mnie wciągnęło, że dotarłem do października 2013 r. Nigdy nie sądziłem, że można pisać tak ciekawie o czymś pozornie tak nieciekawym i banalnym. Będę zaglądał regularnie :)

    Micrus

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję za dobre słowo.
      To czasami więcej warte niż pieniądze.

      Usuń
  8. sekundniki przy sygnalizacji swietlnej narazie nie beda montowane bo pan galas stwierdzil ze warszawscy kierowcy beda wiedzieli kiedy na czerwony moga wjezdzac - co automatycznie spowoduje wieksza ilosc wypadkow. najpierw hgw aut a potem cala jej ferajna, moze wtedy cos sie zmieni.
    pozdr prodi

    OdpowiedzUsuń