niedziela, 1 czerwca 2014

Dzień Dziecka

Dzisiaj wyczerpałem limit dziwnych wydarzeń przynajmniej na okres dwóch tygodni.
Eh, niech będzie tydzień.
No dobra. Niech chociaż poniedziałek będzie spokojny.
Żeby się nie rozpisywać, to przedstawię fakty w telegraficznym skrócie.
Podkreślę tylko, że jest to zapis jednego dnia i dotyczy tramwaju typu SWING.

Wsiada jakaś banda młodych żołnierzy dowodzona przez samozwańczego geniusza taktyki. 
Dowódca rozkazał im wchodzić ostatnimi drzwiami, czyli tam, gdzie jest najmniej miejsca, co zmusiło ich do wsiadania pojedynczo (jeden za drugim znaczy się).
Jako, że było ich chyba piętnastu, to proces ładowania zajął im ponad pół minuty.
Dodam, że wszystkie, pozostałe drzwi tramwaju były otwarte.
Dla mnie była to strata dwóch minut, bo cykl świetlny się zmienił.

Jedna pani zapomniała wyjąć torebki z tramwaju.
Torebka została w tramwaju, a pani wysiadła.
Ale nie puściła torebki, żeby nie było zbyt łatwo.
Dobrze, że zawsze przed ruszeniem z przystanku patrzę w boczne lusterko, bo by było nieszczęście.
Otworzyłem drzwi ponownie i problem zniknął. Pani tuląc uratowaną torebkę bezpiecznie się oddaliła.
Powtarzam to do znudzenia.
Sygnał zamykania drzwi nie jest po to by wysiadać, ale po to, żeby wiedzieć iż drzwi właśnie się zamykają.

Sytuacja przy dojeżdżaniu do pętli na ulicy Czynszowej.
Zakręt tam występuje dość nieprzyjemny i przy tym zakręcie chodzą sobie ludzie. Pchają przed sobą wózki, rowery, a czasami poganiają pacholęta. Bywa, że ciągną żywy inwentarz. 
Ruch jest duży, bo to i miejsce urokliwe i przedszkole blisko, a i pewnikiem meta niejedna się znajdzie w okolicznych budynkach.
Ale wracając do sytuacji.
Idzie małżeństwo. Para znaczy się (gwoli ścisłości heteroseksualna para, czyli chłopak i dziewczyna).
Kobieta dzielnie pcha wózek, a mężczyzna prowadzi małego mlekosysa za rękę.
Niestety oboje wykonują te czynności bardzo blisko torowiska.
No to ja sobie delikatnie, powolutku podjeżdżam i używam sygnału dźwiękowego typu dzwonek by poinformować spacerowiczów, że oto nadciąga 40 ton wesołego żelastwa.
Na moje drrrring dziecko czujnie się obejrzało i chciało od torów odejść, ale dzielny ojciec (chyba ojciec) nie dał sobie w kaszę dmuchać i pociągnął pociechę w swoją stronę, wykonując dodatkowo krok w stronę nadjeżdżającego mnie (czyli tramwaju linii 23).
Oj zrobiło mi się gorąco. Hamulcom na pewno też, bo użyłem wszystkich.

Też na Pradze.
Zatrzymuję się na przystanku. Uruchamiam otwieranie drzwi "ciepłym guzikiem" (bo to SWING).
Wysiadła jakaś babcia (typ TIRówka ze względu na doczepioną przyczepkę na kółkach), wysiadł jakiś dziadek o kulach (typ Narciarz bo kule były dwie). Trochę im to zajęło, bo obydwoje w latach byli posunięci.
Zerknąłem w lusterko. Zaobserwowałem ciszę i spokój, to i drzwi postanowiłem zamknąć
I to był błąd.
Jak się ktoś nie wydrze zza kabiny.
- No i co krowa (użyłem krowy, bo drażni oczy, a nie jest wulgarna) zamykasz drzwi. Ja tu wysiąść chciałam!!!
Cóż było robić. Otworzyłem wszystkie drzwi, żeby pasażerom było łatwiej, bo użycie przycisku najwyraźniej ich przerosło.

Dysfunkcja umysłowa nie upoważnia do korzystania z rampy dla wózków inwalidzkich.
Naciskanie z uporem maniaka przycisku do uruchamiania rampy nic nie da.
I nie mówię tu o ludziach, którzy się pomylą, a zauważywszy swój błąd albo pójdą do innych drzwi, albo użyją innego przycisku.
Chodzi mi o takich, którzy nacisną raz.
Potem drugi raz, i trzeci i czwarty i piąty. I oczywiście kogo wina? 
Motorniczego, bo złośliwie drzwi nie otwiera.

Otyła pani na wózku inwalidzkim prowadzona przez małego dziadka, chudego nota bene (pewnie mąż, bo na syna nie wyglądał).
Podchodzą do tramwaju, ja oczywiście fafarafa używam magicznego przycisku do wysuwania rampy dla wózków inwalidzkich bo jestem fajnym motorowym i domyślam się z prędkością błysku między neuronami, że oni na pewno będą chcieli wsiadać do tramwaju. 
Rampa się wysuwa, dziadek dojeżdża wózkiem do wysuniętej ramy, pani wstaje z wózka i wchodzi po rampie, pan wtacza wózek za nią.
Kurtyna chciałoby się powiedzieć, ale nie.
Wysiadali na następnym przystanku, a było to Stare Miasto.
Ambaras polega na tym, że rampa nie działa poza przystankami (nie wysuwa się na tyle daleko, żeby dotknąć jezdni), a na Starym Mieście przystanek jest usytuowany bezpośrednio na ulicy.
Wysiadłem tedy z kabinki i pomogłem pani wysiąść, bo dziadek wyszedł i lekko zdezorientowany nie mógł wykoncypować jak kobietę z tego tramwaju wyprowadzić.
Mam nadzieję, że ktoś mi zrobił zdjęcie i trafię do mediów.
Na marginesie dodam, że rozkład jazdy nie uwzględnia tego typu kurtuazji. Na pętlę dojechałem opóźniony o 4 minuty.

Dworzec Wileński (przystanek taki).
Zamykam drzwi, bo już się wszyscy nawsiadali i nawysiadali.
Drzwi w SWINGu zamykają się wolno, bo proces ten trwa około 5 sekund.
Co robi kobieta, która chce wsiąść, a stoi na wprost drzwi, które jeszcze nie zaczęły się zamykać?
Myślicie, że wsiada? Bynajmniej.
Otóż ona stoi i dusi guzik. Wsiadłaby dwa razy, ale wolała ponaciskać sobie.
Otworzyłem drzwi ponownie, pani sobie wsiadła, a ja straciłem minutę bo cykl się zmienił i nie zdążyłem odjechać z przystanku na czas.

Otwieram wszystkie drzwi w tramwaju, bo podjeżdżając zauważyłem wyczekującą na przystanku starowinkę.
Myślę sobie, że jak otworzę wszystkie drzwi, to babcia wsiądzie sobie środkowymi, bo tam łatwiej i więcej miejsca i jest się czego złapać i ktoś pomoże w razie co.
Co robi babcia?
Ano babcia rusza w podróż do drzwi pierwszych, a stała dokładnie na wprost drzwi środkowych.
Dzięki temu wyrafinowanemu manewrowi nie udało mi się ruszyć z przystanku i odstałem minutę czekając na kolejny cykl świetlny (czyli na zielone światło zwane przez motorowych pałką).

I na koniec taka cyrkumstancja.
Jak nazwać sytuację, w której kobieta wskakuje do tramwaju środkowymi drzwiami już po sygnale zamykania.
Druga niewiasta dopada do ostatnich drzwi i próbuje je otworzyć przyciskiem - jak to w SWINGu.
Ja jestem miły to otwieram drzwi, ale kobieta, która dusiła przycisk nie wsiada.
No to zamykam drzwi, ale w tym momencie pojawia się trzeci bohater opowieści i mężnie blokuje zamykające się odrzwia. Jednak również nie wsiada.
No ciemna śrubka (bo jasny gwint jest zbyt mainstreamowy), o co chodzi?
No więc chodzi o to, że kobieta, która wskoczyła środkowymi drzwiami, teraz wysiada ostatnimi, przebiegając w tym czasie pół tramwaju.
Ktoś odważy się to skomentować?

Było jeszcze kilka innych incydentów, ale już śpiący jestem, a jutro też trzeba pracować.
Wiem, że miało być o nieumawianiu się z motorniczym, ale dzień dziecka wygrał w przedbiegach.

11 komentarzy:

  1. Jarek, nie róbmy ludziom wody z mózgu! Jeśli ciągle powtarzamy, że sygnał zamykania drzwi nie jest po to by wsiadać i wysiadać, ale po to, żeby wiedzieć iż drzwi właśnie się zamykają, to nie możemy mieć pretensji do kobiety o to, że po usłyszeniu tegoż sygnału, zamiast jak bydło rzucić się do drzwi, kulturalnie naciska przycisk (sytuacja na Wileniaku). Pani rzeczywiście pewnie się zgapiła, ale moim zdaniem potem zachowała się jak najbardziej właściwie, dając znak, że jeśli to możliwe, to chciałaby jednak wsiąść. Zwróć też uwagę, że pani zorientowawszy się, że zamykasz już drzwi, KULTURALNIE wciskała przycisk zamiast próbować blokować drzwi siłą, jak zazwyczaj robi to bydło.

    Pozostałe przykłady są zaś kolejnymi dowodami na to, że pasażerowie wcale nie chcą żeby tramwaje jeździły szybko, regularnie i na czas, dlatego nie należy ich uszczęśliwiać na siłę, goniąc rozkład jazdy na łeb na szyję. Tramwaje są dla pasażerów a nie dla rozkładów jazdy. A gdyby pasażerom gdzieś się spieszyło, to nie opóźnialiby przecież odjazdu tramwaju, prawda?

    OdpowiedzUsuń
  2. Pasażer chce wsiadać albo i nie. Za dużo dajesz im pola do manewru, podjeżdżasz, otwierasz, aktywujesz czy cokolwiek innego, raz-dwa-trzy, zero reakcji, odlot z przystanku i do widzenia, drzwi mają programy, pamięć, itp., im mniej pola do myślenia tym lepiej idzie, myśl za nich czasem, twarde serce lepsze niż twarda dupa, w końcu wiedzą, gdzie chcą wysiadać, wiedzą po co wsiadają, wiedzą że przód pojazdu jest niezmiennie z przodu a początek przystanku jest niezmiennie na początku, rozpuszczasz swoich pasażerów a Ci rozpuszczają podświadomie siebie i innych i toniesz w kupie myślowej pasażera po uszy, słowem syf. Czasem trzeba kogoś zostawić, chodzących koło otwartych drzwi zostawia się z premedytacją a biegnących po czerwonych, przez płoty, krzaki a najlepiej po torze naprzeciw Ciebie już w ogóle bez mrugnięcia okiem. Kodeks ruchu mówi jasno, że przejazdy przez tor są na równi z przejazdami przez tor kolejowy. Jadąc Swingiem na kolizję traktowany jesteś jak pociąg, a czy ktokolwiek biega z pasażerów na pociąg po torach do stacji? I wymaga, żeby czekać? Jak kierownik pociągu robi Odjazd! to odjazd, tu kierownikiem jesteś Ty! Łamagi umysłowe trzeba zostawiać, tj. myśleć za nich. A decyzja zastępcza = zostaje na przystanku. W końcu jak by chciał jechać to wie jak wsiadać i dokąd chce jechać. Chyba, że podobnie jak Ty czy ja, jest miłośnik, nam często wystyarcza dobra jazda dla relaksu, cel i tabor nie ma wiekszego znaczenia...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz prawie rację. Prawie-robi wielką różnicę. Część społeczeństwa to sfrustrowane,odmóżdżone jednostki (przy okazji polecam film "Idiokracja"), no lajfy spędzające większość czasu w wirtualnym świecie. W realu się gubią, bo za dużo opcji do wyboru. I właśnie "tacy idioci, te klonowane owce"- cytując słowa jednego z bohaterów mojego ulubionego filmu piszą skargi. Dlaczego piszą? Bo mogą łatwo to zrobić, bo mają ch.... wy dzień, dla jaj itp. A jeszcze ZTM sączy im do głów,że są najważniejsi. A motorniczy? A motorniczy jest karany za wszystko począwszy od tego że pasażerowi jest za zimno/ za gorąco a skończywszy na tym, że osoba wskoczyła do tramwaju w czasie zamykania drzwi i została przycięta. Ale to on, motorniczy jest winny, bo przyciął drzwiami. Sygnał i migające światełka są nieważne. Pasażer jest święty. Słyszałem (tylko słyszałem), że wkurzony pasażer walnął w zamknięte już drzwi i pękła szyba. Wina (ponoć) była motorniczego, bo to on doprowadził do agresji zamykając drzwi.Przykro to pisać, ale motorniczy jest śmieciem zarówno dla pasażera, jak i dla własnej firmy. Słowa pasażera są bardziej mojsze od słów motorniczego. To co robi Jarek, jest sposobem ochrony samego siebie przez różnymi atakami. Chociaż nie ma 100% pewności i lekarstwa na to, że kiedyś jakiś no life nie napisze nie skargi. Dlaczego? Bo tak. I już.

      Usuń
    2. ERRATA: Chociaż nie ma 100% pewności i lekarstwa na to, że kiedyś jakiś no life nie napisze NA NIEGO skargi.

      Usuń
  3. Zlikwidować drzwi zamykane ! i po problemie .........

    OdpowiedzUsuń
  4. może źle robie ale: jeśli jest długa kolejka do jednych drzwi (reszta otwarta i pusta) to odcinam takich delikwentów. jeśli zatrzymuje sie swingiem włączam cieply guzik nikt nie wysiada/wsiada - a osoby i tak stoją przy/w wagonie to licze do 5 i odjezdzam - skad mam wiedziec czy te osoby poprostu sobie tak stoją :p. pozdr prodi.
    ps - mysle ze dobrze ze piszesz, bo zawsze jest to jakaś forma odreagowania. Polecam tylko mniej stresu i zaangażowania.

    OdpowiedzUsuń
  5. OSTATNIO JEŹDZIŁEM 22 I DZIĘKI MOJEJ KOLEŻENCE Z LINI 7 BYŁEM NA ZAWISZY KIER.PIASKI TYLKO -7 ALE JESTEM CZŁOWIEKIEM KÓRY LUBI TAKIE SYTUACJE I PO ODŁĄCZEIU SIE NA PLACU ZAWISZY OD MOJEJ IDOLKI POJECHAŁEM TAK ŻE NA RADOSŁAWA BYŁEM NA ZERO INIE I NA PRAWDĘ TO NIe WYMAGA JAKIŚ SPECJALNYCH KWALIFIKACJI TYLKO TROCHĘ CHĘCI WALKI TYLKO JAK JA WIDZĘ ŻE PRZEDEMNĄ JEDZIE SUPER ŚMIGACZ I OTWIERA DRZWI NA C CIEPŁY GÓZIK CHOCIAŻ JEST OPÓŹNIONY TO CHWAŁA ZA BRAK NERWÓW I CZEKASNIE A MOŻE KTOŚ JE OTWORZY

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No dobrze, ale po co Ci to? Dla dreszczyku emocji? Żeby komuś udowodnić, ze jesteś taki super-hiper macho, że poradzisz sobie w każdej sytuacji a inne frajerstwo wysiada? Wiesz, byli tacy piloci, co też "radzili sobie" w każdej sytuacji, nigdy nie odmawiali przełożonym i zawsze wykonywali każde zlecenie. Aż końcu zabili prawie 90 najważniejszych osób w państwie. Tobie, w nagrodę za "chęć walki", obsmarują tyłek w mediach, napiszą skargę do ZTM, zabiorą premię, ukarzą upomnieniem, a w skrajnym przypadku wyrzucą z pracy. "Super śmigacze" będą sobie natomiast spokojnie jeździć dalej, znacznie zdrowsi od Ciebie, bo mniej zestresowani :)

      Zastanów się przez chwilę nad trzema rzeczami:
      1. Czy gdyby pasażerowie chcieli, żebyś tramwaje jeździły punktualnie, to czy opóźnialiby odjazdy z przystanków?
      2. Czy gdyby kierownictwo chciało, żeby tramwaje jeździły szybko, to ustawiałoby tyle ograniczeń prędkości, a potem jeszcze inwestowało pokaźne środki w drogie i precyzyjne radary dla nadzoru ruchu?
      3. Czy gdyby miasto chciało, żeby tramwaje jeździły i szybko i punktualnie, to programowałyby sygnalizacje świetlną dla pojazdów szynowych w czerwoną falę, odbierało przy każdej okazji pierwszeństwo przejazdu (zauważyłeś może ile znaków A-7 i B-20 wyrosło w ostatnich latach przy torach?), a potem podkręcało czasy przejazdów w rozkładach jazdy?

      Zastanów się dla kogo właściwie pracujesz i przestań może uszczęśliwiać ich wszystkich na siłę, bo na pewno nie wyjdzie Ci to na zdrowie. Możesz też poczytać artykuły w mediach, to zobaczysz, co pasażerom się podoba a co nie, oraz co Twoi przełożeni pochwalają a czego nie. I stosuj się do tego co przeczytasz ;)

      Pozdrawiam!

      Usuń
    2. Bardzo przygnębiające jest to, co piszesz.
      Daj mi chociaż dojeździć do pełnego roku.

      Usuń
    3. Jarek, mój komentarz był do wypowiedzi kolegi z 7-go czerwca a nie Twojego wpisu :)

      Moim zdaniem wszyscy powinni jeździć właśnie w takim stylu, jak Ty i podobni Tobie motorniczy. Bo tramwaje są przede wszystkim dla pasażerów, nawet jeśli pasażerowie zachowują się nieporadnie, irracjonalnie, dziecinnie, czy po prostu głupio. A odejście z zawodu kogoś takiego jak Ty, byłoby stratą przede wszystkim dla pasażerów. Powiedzmy sobie szczerze: wozokilometry dla firmy może robić każdy, kto przejdzie psychotechnikę, natomiast do wożenia ludzi potrzeba już czegoś więcej. Przykre jest to, że ludzie, którzy mają to „coś”, rezygnują, a często zostają właśnie specjaliści od tych nieszczęsnych wozokilometrów. I to się odbija na jakości usług, niestety.

      To, kto i jak nas będzie woził, zależy od tego, jakie postawy będziemy promować a jakie piętnować. Musimy sobie odpowiedzieć na pytanie: czy wolimy mieć za sterami takiego Jarka, czy raczej chętnego do walki o wykonanie planu kolegę.

      Usuń
    4. tRAMWAJE i cała ta KM nie jest dla pasażerów. Ani dla motorniczych czy kierowców lub innych pracowników. To jest po to aby pewna grupffffa ludzi mogła robić szmal ! duży szmal. o jakim wy nawet nie marzycie.
      Uderzcie się młoteczkiem w czółko ! zacznijcie myśleć !

      Usuń