poniedziałek, 30 czerwca 2014

Kulą w tramwaj

Wiele słów - kamieni zostało rzuconych w kierunku ZTMu. Bywało, że i pies jakiś się zaplątał.
Jednak gdy zobaczyłem link do tego, co zaraz wam udostępnię, to nadzieja wypełniła me serce wielce.
Każdy potencjalny pasażer powinien to przeczytać. Na zachodzie nazywa się to FAQ (Częste Pytania i Odpowiedzi).
http://www.ztm.waw.pl/pytania.php?c=111&l=1
Pozycja obowiązkowa, zanim ktokolwiek zabierze się do pisania skargi na motorowego.
Najbardziej do serca przypadł mi punkt 2, który przytoczę w całości:

  • Prowadzący zamknął mi drzwi "przed nosem"!
- Kierowca, przed odjazdem z przystanku sprawdza, czy wszyscy pasażerowie opuścili pojazd i czy do pojazdu wsiedli już wszyscy oczekujący. Wtedy włącza sygnał dźwiękowy, zamyka drzwi i odjeżdża z przystanku. Z powodów bezpieczeństwa kierowca nie może otworzyć spóźnionemu pasażerowi drzwi po sygnale. Poza tym ze względu na rozkład jazdy prowadzący pojazd nie mogą zbyt długo czekać na wszystkich spóźnionych pasażerów.

Jest tam również zapis o "pierwszych drzwiach", które wbrew powszechnej opinii wcale nie są bezpieczne, a tym bardziej nie są przeznaczone dla osób z dysfunkcją ruchową.
Czyż to nie jest piękne?
Ano jest.

Oczywiście w FAQ ZTMu znajdziemy również odpowiedzi na te mniej przyjemne dla motorniczych pytania, ale wszystko jest wyklarowane prosto i logicznie.
Gdyby pani, która jest bohaterką poniższej opowieści przeczytała te zapiski, to sytuacja w ogóle by się nie zdarzyła, a gazety nie miałby o czym pisać.

Tramwaj stojący na przystanku podał sygnał zamykania drzwi.
W tym momencie pojawiła się (nie chodzi o standardowy przykład teleportacji) niepełnosprawna kobieta.
Przebiegła (sic!) ona przed tramwajem i wsadziła swoją kulę w zamykające się drzwi.
Ponoć pukała w okienko, ale motorniczy jej nie słyszał.
Oczywiście nie bronię tu motorniczego, bo ZAWSZE przed odjazdem trzeba zerknąć w lusterko.
Prawda jest jednak taka, że pasażerów (szczególnie tych niższego wzrostu) stojących przy pierwszych drzwiach zwyczajnie w lusterku NIE WIDAĆ.
Również ich nie słychać jeżeli załączona jest klimatyzacja. Hurgot panujący w kabinie skutecznie zagłusza większość dźwięków dobiegających z zewnątrz (czasami nie słychać własnego śpiewu).
W efekcie kula utknęła w drzwiach, a tramwaj ruszył.
Pani w krzyk! (poniekąd słusznie). Szybko w sukurs przyszli jej inni pasażerowie, którzy łomocząc w drzwi kabiny zwrócili uwagę motorowego. Tramwaj po przejechaniu kilku metrów zatrzymał się.
Całe szczęście, że pani puściła kulę, bo słyszałem o podobnej sytuacji, która skończyła się tragicznie właśnie dlatego, że staruszek nie puścił swojej laski i został pociągnięty przez tramwaj.

Pamiętajcie.
Kula, czy parasol (czasami mała dłoń również) nie jest wykrywana przez "rewers" drzwi, czyli nie można liczyć na to, że takim przedmiotem wymusimy automatyczne, ponowne otwarcie drzwi po sygnale zamykania.
Jeżeli już wskakujecie po sygnale, to nie róbcie tego "na supermana" (jedna ręka wyciągnięta przed siebie), tylko "na pływaka stylu żabkowego" (ręce przed siebie rozchylane na zewnątrz).
Wtedy jest dużo większa szansa, że wam się uda.
Tylko pamiętajcie - nie przeczytaliście tego w Tramwaju Przeznaczenia.

I na koniec moje własne wspomnienie z ulicy Czynszowej na Pradze.
Jest tam jak wiecie pętla, lub kraniec jak kto woli.
Stałem sobie grzecznie SWINGiem linii 23 i czekałem, aż infotron wskaże czas odjazdu.
W tego typu tramwajach stosuje się sekundowe zamykanie drzwi.
Siedzę więc sobie wygodnie, wcinam kanapkę, którą żoneczka przygotowała mi poprzedniego dnia i rozmyślam o niebieskich migdałach (chociaż niektórzy twierdzą, że mężczyznom to tylko seks w głowie).
Jakaś pani sobie wsiadła, zajęła miejsce, a drzwi samoistnie zaczęły się zamykać.
Wtedy to właśnie pojawił się niewielki, srebrnowłosy szatan.
Dopadł do drzwi, gdy te właśnie się zamknęły.
Demon dysponował bronią zaczepną typu kula ortopedyczna, której nie zawahał się użyć.
Nastąpiło donośne ŁUPS! w boczną szybę.
Na szczęście drugi cios nie nastąpił, bo zareagowałem z szybkością, którą dysponują jedynie bohaterowie komiksów.
Poderwałem się z krzesła i mętnym wzrokiem popatrzyłem na zjawisko pieklące się przed drzwiami.
Dla świętego spokoju otworzyłem wszystkie drzwi, a kaduk ciskając gromy z oczu zaczął wtaczać się do wagonu.
Twardy jestem i odważny, przeto uchyliłem lekko drzwi kabiny i w te słowa odezwałem się do kobiety.
- Dlaczego szanowna pani bije tramwaj?
- A bo ja myślałam, że pan odjeżdża - lekko zbita z pantałyku odpowiedziała starowinka.
- Aha, czyli gdybym odjeżdżał, to można przywalić w maszynę?
- To ja pana bardzo przepraszam - odpowiedziała już całkiem skruszona niewiasta i chyłkiem oddaliła się w dalszą część tramwaju.

I na sam koniec końców zdjęcie tramwaju, który już niedługo będzie jeździł po warszawskich torowiskach.
Oto JAZZ.

12 komentarzy:

  1. No, zobaczymy jak ten Jazz będzie chodził w łukach, Podobno każde koło wózka napędowego ma swój silnik, a koła nie są połączone osią.

    OdpowiedzUsuń
  2. A ja napiszę tak: jak chcecie blokować drzwi, to sobie blokujcie. U mnie możecie skakać na supermana, na pływaka stylu żabkowego, nawet na główkę jeśli lubicie. Ja zawsze poczekam, bo mi się nigdzie nie spieszy. I tak kończę pracę o północy i ja do domu na pewno zdążę. To wy spóźnicie się na przesiadkę, na spotkanie, na obiad, czy gdziekolwiek jedziecie. Na przykład dzisiaj, kilku osobom w Śródmieściu nie chciało się zaczekać na następny kurs, więc solidarnie zaczekaliśmy z nimi wszyscy. Oni wysiedli dwa przystanki dalej, a na drugim końcu trasy kilkanaście osób spóźniło się na ostatni autobus do domu. Jutro role się odwrócą i odwdzięczą się tym samym innym pasażerom. I tak jest codziennie. Sami sobie nawzajem robicie na złość tak doskonale, że pozostaje się tylko przyglądać i kiwać głową z niedowierzaniem nad ogromem kultury i wzajemnego poszanowania wśród pasażerów.

    Mnie babcia uczyła, że to bardzo niekulturalnie kazać na siebie czekać, zwłaszcza większej grupie ludzi, a już wpychanie się lub wkładanie czegoś w próg gdy ktoś zamyka drzwi, jest chamstwem najgorszego sortu. No, ale widać normy kultury się zmieniły od czasów mojej babci, bo teraz to punktualność jest przejawem chamstwa, zwłaszcza gdy punktualny jest kierowca autobusu albo motorniczy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Normy kulturowe się zmieniły, od kiedy w Warszawie króluje słoma w butach i kłos w dowodzie.

      Usuń
    2. Po godzinie 22 też przestawiam się na taki tryb pracy, zwłaszcza na linii 9. Widok motłochu na Okęciu, biegnącego do ostatnich autobusów wynagradza wszystkie trudy dnia:)

      Usuń
  3. Ileż to razy miałem takie przypadki kiedy dobiegający wpadał na dzwonku do ostatnich drzwi i je blokował bo kolesie byli wolniejsi...wprowadziłem więc zasadę jednego rewersu. Jeśli rewersują drugi raz otwieram wszystkie drzwi i czekam aż towarzystwo łaskawie dojrzeje do odjazdu. A jak przy kolejnej próbie nie zamkną drzwi informuję społeczeństwo o awarii drzwi i wywalam z wagonu. I na pusto podjeżdżam do następnego przystanku ku uciesze tłumu bo nawet siedzące miejsca się trafią. A w szczycie jest to towar deficytowy. I tak jak napisał wcześniej A. z godz.14.50 ja mam czas do końca pracy, a nawet jak popracuję trochę dłużej to nic nie szkodzi - zapłacą :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Naczytałem się o nie wchodzeniu do tramwaju po dzwonku i mam z tego same kłopoty. Chyba w piątek: dobiegam z dzieckiem na ręku do tramwaju, który przymierza się do odjeżdżania i słyszę dzwonek więc nie wsiadam. Ale motorowy drzwi nie zamyka i czeka na mnie. Nie odjeżdża więc chcę wsiąść a on znowu tym dzwonkiem żeby mnie pospieszyć więc ja znowu nie wsiadam. W końcu zlekceważyłem dzwonek i wsiadłem :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. bo w głowie większości motorniczych jest taki cichy dzwonek oznajmiający: dobiega, z dzieciakiem,jak mu zamknę to napisze skargę, premia pójdzie się j..., ...tak nas wytresowali...
      Hipolit

      Usuń
    2. Najlepiej po prostu nie dobiegać :) Ja już dawno przestałem biegać za tramwajami i autobusami. Teraz zawsze to ja czekam na autobus lub tramwaj, a nie odwrotnie. I jakoś wszędzie zdążam :)

      Ostatnio byłem jednak na zakupach z siostrą. Wracamy oboje obładowani siatami i nagle panika: tramwaj jedzie! Ucieknie, odjedzie w siną dal i zostawi nas samych na pastwę dzikiego zwierza. Nieważne, że światło czerwone, że samochody jadą, że rowery, że ludzie wokół, Nic to - siaty w zęby i gonić, łapać, trzymać, bo ucieknie! No to ja siostrę za kołnierz i spokojnie tłumaczę, że nie ma co panikować, bo jak przyjechał jeden, to przyjedzie też następny. W międzyczasie tramwaj odjechał. Siostra ma łzy w oczach i cierpką wymówkę: „no to sobie teraz poczekamy”. Poczekaliśmy na zielone światło, przeszliśmy na przystanek, siostra rozłożyła siaty przy ławeczce i nerwowo szuka w komórce numeru do lotniczego pogotowia ratunkowego, żeby nas, dwoje rozbitków, podjęli z przystanku tramwajowego przy Arkadii, zanim nas tu zima zastanie. Dokładnie w tej chwili na przystanek wjeżdża kolejny tramwaj. Siostra pali głupa: „Oooo, ale mamy szczęście”, a ja robię facepalma i wzdycham, że w Warszawie to wszyscy mają szczęście, bo przecież tramwaje kursują co 5 minut. Potem oczywiście siostra śmiała się z samej siebie i teraz zaklina się, że definitywnie skończyła z bieganiem do tramwajów :)

      Pozdrawiam!

      Usuń
    3. Miło czytać o tak myślących osobach jak ty:) I miło, że uczysz myślenia innych. Dziękuję w imieniu motorniczych którym z takimi osobami znacznie łatwiej współpracować. Pozdrawiam.

      Usuń
  5. Jakiś czas temu robiłem to samo. Gdy zapaliło się zielone a tramwaj podjechał wcześniej na przystanek to biegłem byleby zdążyć. W końcu pomyślałem : po co? Co mi dadzą 2-3 minuty wcześniej. Zaraz przyjedzie następny, pasują mi dwie linie.

    Czasem niektórzy jak widzą stojący tramwaj na przystanku i dostaną zielone światło to biegną jakby miał zaraz odjechać na "poziomej kresce" (czerwonym). A przecież i tak nie ruszy jeśli nie może. Ludzie mają jakby taki dziwny zwierzęcy odruch. Biegną bo widzą.

    OdpowiedzUsuń
  6. W takich zachowaniach jak są wyżej opisane przodóją emeryci i osoby starsze,które nie sznują żadnych zasad i przepisów.Byłem świadkiem jak motorniczy pod Halą Mirowską (a było to przed jakimiś świętami) otwierał platformę dla wózka inwalidzkiego.Uwieżcie nie była to prosta sprawa ponieważ ,jak mi się zdaje są wtedy zamknięte drugie drzwi,które otworzą się po wypuszczeniu platformy.Ludzie tam zgromadzeni (95%emerytów powracających z udanych zakupów) poprostu nie mogła się doczekać i naciskała przycisk z taką siłą,że mało szyba w drzwiach nie pękła.Gdy się w końcu wysunoł wjazd i drzwi się otworzyły to i tak ten człowiek na wózku inwalidzkim nie mógł wjechać ponieważ wszyscy czekający przed tymi drzwiami zaczeli wchodzić nie zważając na inwalidę.Dopiero motorniczy wysiadł zwócił uwagę,że ten podjaz jest dla osób niepełnosprawnych będących na wózkach inwalidzkich a nie dla wózków z zakupami.W końcu wjechał po wielkich bojach ten pan na wózku,ale to jeszcze nie koniec ,teraz jeszcze trzeba zamknąć drzwi i schować platformę.W między czasie podjechały inne tramwaje.Powiem tylko,że dwie osoby wywróciły się o zamkaną platformę ponieważ jej nie zauważyły.Nagranie z kamer tego tramwaju powinno puścić w telewizji,pokazać jak wygląda zachowanie się ludzi w XXI wieku i do czegi jest zdolny emeryt,żeby dostac się do tramwaju i przejechać dwa lub trzy pzystanki.Uwieżcie mi to tylko jedne takie zdażenie,a jest ich bardzo dużo.Widzę je przez pięć dni w tygodniu poniewą jeżdżę tą trasą do pracy.Pozdrawiam .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. przepraszam za błędy w tekści wyżej

      Usuń