piątek, 14 listopada 2014

Riposta

Po przeczytaniu niektórych komentarzy do ostatniego wpisu straciłem wszelkie złudzenia.
Zrozumiałem też, z czego wynika specyfika relacji między Zarządem, a Związkami Zawodowymi.
Teraz już wiem dlaczego jest tak, a nie inaczej.
Starałem się do tej pory nie robić wycieczek osobistych i tego się będę trzymał.
W pierwszej chwili chciałem zrobić epicki wpis, w którym przedstawiłbym sceny rodem z horrorów, filmów szpiegowskich z domieszką science fiction (nie zapominając o tramwajach), ale doszedłem do wniosku, że ktoś może coś znowu opacznie zrozumieć.
Dlatego musicie się zadowolić reklamą napoju.
N razie zawieszam działalność blogową. Szkoda mi nerwów.
Bo Polak to nawet porażki zazdrości.

Szacunek.


21 komentarzy:

  1. Do góry uszy ! nie przejmuj się ! żartowałem !.
    Ale tak przy okazji tematu. Podobne zdarzenie na drodze jak to opisane przy Jagiellońskiej/Ratuszowa miał mój kolega Zygmunt ,,wąsiaty’’ z R4 obecnie emeryt od roku. Zdarzenie miało miejsce gdzieś na Broniewskiego. Konflikt motorniczy kontra kierowca –zablokowanie torowiska. Też wyszedł i grzecznie zwrócił uwagę kierowcy że tak się nie robi. Potem nastąpiły zdarzenia autentyczne na pętli Huta. Goście podjechali tam samochodem, wyrwali Zygmunta z kabiny i skatowali kijem beysbolowym. Motorniczy przebywał wiele dni na zwolnieniu lekarskim. I z tej prostej to przyczyny wiedzmy za kierownicą bywają różne skur………syny.
    Wpis i temat trafiony w 10. Pokazałeś jak nas wszyscy ignorują na tych ulicach gdzie rządzi prawo dżungli, a my musimy mieć mocne nerwy. Znam zdarzenie gdy kierowca (pani kierująca) napisała skargę na motorniczego do TW. Bo ten uniknął wypadku przy cmentarzu żydowskim zatrzymując tramwaj od samochodu na grubość zapałki. Stwierdziła że jest chamem i powinni go zwolnić gdyż śmiał jej zwrócić uwagę w miejscu publicznym. Jak pisała w swej obszernej skardze jest w ciąży i przeżyła stres olbrzymi gdy tramwaj dzwonił. Jej skarga była gotowym scenariuszem do kabaretu. Jednak motorniczego chciano ukarać. Kierownik pomimo posiadanej wiedzy o poślizgach i technice jazdy szynowym pojazdem sympatyzował z kierowcą pojazdu. W końcu motorniczy stwierdził że oddaje sprawę do sądu. Odstąpiono od ukarania.
    Stary !!!- sam zawód i jazda tramwajem to małe piwko przed śniadaniem – jednak ludzie którzy nas otaczają i musimy z nimi istnieć są chorzy, nic na to nie poradzisz.
    Temat naprawdę dobry – a mój żart i pozostałe komentarze dopełniły sensu tego tematu. Pisz nadal, wypij piwko, i do góry uszy!!!.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ech, Jarek... No witam w klubie, chłopie :(

    Słuchaj, masz cudowną żonę, ciekawe hobby, daj sobie spokój z tym tramwajowym bagnem. Wiesz jak to mówią: nie ruszaj gówna, bo będzie śmierdzieć.

    Pewnie, że fajnie byłoby mieć jakąś satysfakcję z tego co robimy i jeszcze koleżeńską atmosferę w pracy, ale nie bądźmy naiwni - nawet Twój Motorniczy już pomału wysiada z tym swoim dziecinnym entuzjazmem i absolutną poprawnością. Taka jest polityka firmy i taka jest polityka miasta. Nie mamy na to żadnego wpływu. To nie jest kraj dla ambitnych i zaangażowanych w pracę ludzi. Im szybciej to zrozumiesz, tym więcej przykrości i rozczarowań sobie oszczędzisz. Piszę to poważnie, bez cienia ironii.

    Do pracy przychodzi się w Polsce żeby odwalić 10 godzin pańszczyzny. Takie jest odgórne założenie. Nikt nie chce, żebyś był w pracy zadowolony. W pracy masz się naszarpać i umordować, bo inaczej to nie byłaby prawdziwa praca.

    Dlatego już w momencie zdania kluczyków na dyspozytorni, zapomnij o tym co przez cały dzień robiłeś. Potem możesz, jak Krzycho, zapić smutki na ruskiej stacji benzynowej, albo pograć sobie z kumplami w Warcrafta czy jakiegoś tradycyjnego erpega. Zamiast marnować swój wolny czas na jałowe dyskusje o pracy, w dodatku za darmo.

    Naprawdę Jarek, odpuść! Oni nie zasługują na zaangażowanych pracowników. Trzeba iść za biblijną radą i poprzestawać tylko na swoim żołdzie. Od promocji tramwajów są upudrowani marketingowcy z Siedmiogrodu, od organizowania nam pracy jest nierząd... to znaczy zarząd, a związki zawodowe... no związki zawodowe są od organizowania balów andrzejkowych i wycieczek na ryby. Musisz zrozumieć, że problemy tej firmy nie są Twoimi problemami a cele tej firmy nie są Twoimi celami.

    A co do przypadku opisanego w poprzednim wpisie, gorąco zalecam w takich razach postawę: „co to konia obchodzi, że się wóz przewrócił”. U mnie działa. Teraz w tramwajach są kamery, jak ktoś będzie fikał, że się opóźniłeś, to może sobie wyjąć zapis i obejrzeć dlaczego. Co mnie obchodzi, że tory zastawione?! Czy ja pracuję w policji albo w nadzorze ruchu? Oni mają to w dupie, więc ja tym bardziej!

    Pozdrawiam serdecznie
    Życzliwy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie tak ! cieszyć się w pracy ze wszystkich bzdur ! Bo inaczej wylądujemy w gabinecie psychiatryka. ODWIEDZAJCIE NOCNE STACJE PALIW ! - to nic że do domu nie wracacie samochodem, zatankować zawsze trzeba !

      Usuń
    2. Świetnie napisane, od siebie dodam, że pocieraj się instrukcją, przepisem, zapisem, regulaminem, wytycznymi, itd. Jednym słowem: CHROŃ DUPSKO. W tej robocie dupę trzeba mieć twardą jeśli serce miękkie, stara ptramwajarska prawda. A na poważnie to daj w końcu pracować innym: jak się wóz spier... to wzywaj pomoc, podstawowe przełączenia ale nie na siłę z głębszą awarią, czegoś brakuje? każ podpisać, bo instrukcja... złe warunki drogowe? mówi się trudno. Światła i organizacja ruchu do dupy? odpisz, od tego są etaty, inżynierowie. Światło się nie wzbudza? zatrzymanie, Ty nie wiesz jak to działa, co to robi, stajesz gdzie znak i kodeks nakazuje i nic. Pasażer biegnie? proszę uprzejmie. Bilet? Już służę. Wolno złośliwie wykonujesz? Nie, to tylko BHP, żeby móc dalej w zdrowi odpowiedzialnie prowadzić a nie złamać nogę czy rękę. Ktoś się przytrzasnął? Nie poradzisz, regulamin dotyczy także pasażerów. Ktoś zajechał drogę? rób jak na zachodzie w cywilizowanej sieci: 15/11, godz. 23:14 hamowanie nagłe, zajechanie drogi, pojazd obcy (auto pas.), danych brak, zgłoszeń od pasażerów brak, itd.

      Niech się biurwy, nieroby i inżtynierowie od łaski wezmą do roboty, stosowanie się do tych wszystkich zasad napsuje krwi więcej im niż Tobie. A że rozkład to fikcja, plan transportowy miasta się zaczyna walić i wszystkie przesiadki idą w łeb? A ch..j na to połóż.

      Traktuj zakład i miasto tak, jak traktują dotyhczas Ciebie. Wtedy ruch szybko wygra.

      Usuń
  3. Jak zaczynałem pracę trzy lata temu, miałem podobne nastawienie jak Jarek, chciałem jak najlepiej wykonywać swoje obowiązki, sumiennie, służyć ludziom. Ale im bardziej się starałem tym większe gówno z tego wychodziło. W pewnym momencie coś we mnie pękło.. To był jeden z tych krytycznych momentów który każdy z nas w końcu przeżywa, to ten moment po którym albo odchodzi się z firmy albo zaczyna odwalać pańszczyznę. Ja wybrałem drugą opcję i wiecie co? Od tej chwili skończyły się sny z "uciekającym tramwajem" a przynajmniej znacznie zmniejszyła się ich częstotliwość, rodzina jest zadowolona bo w domu nie ma nerwówki, a mnie przestało przybywać siwych włosów. Przestałem się przejmować światłami, czerwone to czerwone, jebie mnie to, zastawione torowisko - jebie mnie to, nierealny rozkład - wiadomo, interesuje mnie tylko bezpieczeństwo, a to właśnie żebym mógł ze spokojną głową wrócić do domu i zająć się tym co naprawdę sprawia mi satysfakcję..

    OdpowiedzUsuń
  4. Wtrącę swoje trzy grosze. Ja pracuję trochę dłużej niż 3 lata. Trzy lata to ja pracuję na mniej lub bardziej znienawidzonym przez motorniczych, instruktorów i zaplecze stanowisku. Przez ten czas wypracowałem swoją metodę realizowania tego czego żąda ode mnie pracodawca i stosuję się do niej codziennie. Nie jest to metoda uniwersalna pasująca do każdego zatem każdy powinien wypracować swoją własną prywatną jak poradzić sobie w pracy i nie zwariować. Twoją metodą Jarku było pisanie na blogu, zaangażowanie się w sposób pozytywny w działania firmy, ale jak sam zauważyłeś - ani Twoi współpracownicy ani pracodawca nie jest zainteresowany Twoim wsparciem! Z resztą jasno kiedyś dali do zrozumienia że pracownicy nie powinni pisać o firmie ani na blogach ani na forumach ani nigdzie indziej. Do tego uprawniony jest rzecznik i gazetki związkowe. Więc myślę że dobrze robisz rezygnując z wywnętrzania się czy to na blogu czy na fejsie...poświęć swoje siły rodzinie, pasji czy kolegom. Posłuchaj starego pracownika i daj se spokój. Przychodź do pracy, zarabiaj na życie, dbaj o zdrowie i miej to w dupie!

    OdpowiedzUsuń
  5. Pozostaje "pogratulować" nowemu kierownictwu Tramwajów Warszawskich "sukcesów" w zarządzaniu firmą i zasobami ludzkimi :/

    Ci smutni panowie nawet świętego mikołaja zniechęciliby do rozdawania prezentów.

    OdpowiedzUsuń
  6. Hehe ;P Kolejny z Nas odpada. Cóż. Taki lajf. Nasze "firmy" i zarządy wszelakie chyba się czegoś boją. Boją się, żeby w takiej oddolnej inicjatywie nie pojawiała się jakaś (niekoniecznie fajna prawda). No, bo takie nerwowe ruchy nie są niczym innym, tylko obawą, że coś się wyda....Też kiedyś wypruwałem sobie żyły, pracowałem ponad siły, narażałem się, ratowałem plan, dokonywałem rzeczy niemożliwych. Nie warto. Realizuj program minimum. A jeżeli chcesz się podzielić tym i owym, to jest tyle okazji. Rozmowy na postojach, dyżurach, przy palarni. I niech tak zostanie. Zobacz. Nawet Krzycho, który przez lata wypracował sobie w necie i w realu - "markę" - też pisze znacznie oględniej niż kiedyś. Przecież i on nie raz po łbie dostał i nie przez wszystkich jest kochany. Chłopie. Wyluzuj. Osobiście przekonałem się, że sam świata nie naprawię. Kiedyś próbowałem i odbija mi się to czkawką pełną niestrawności do dziś. Tak więc rób swoje, uczciwie pracuj. Pozdrawiam Kolegę z zakładu.

    Wujek Wacek

    OdpowiedzUsuń
  7. Wkurza mnie po raz kolejny, że dobro jest niszczone, że na tym świecie nie ma żadnych zasad, że jak nie staniesz się łachudrą i nie grasz w ich grę, to Cię niszczą...
    Cudownie...
    Przykro mi Jarku i szkoda mi tego bloga. Zawsze go odbierałam pozytywnie i szkoda mi, że tracę Twoją lekturę.

    OdpowiedzUsuń
  8. Panie Jarku. Bardzo proszę o zmianę nastawienia i decyzji co do niepisania na blogu, bo nie jestem z branży, tzn. jestem z branży, ale innej, lecz czytam Pana pilnie i z przyjemnością. Bardzo bym żałował takiej straty. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  9. Panie Jarku również i ja jako motorniczy z R-3 Mokotów czytam każdy wpis na Pana blogu z zaciekawieniem:)

    OdpowiedzUsuń
  10. Nie mam nic wspólnego z tramwajami... hmmm... chociaż to nie prawda: jestem codzienną pasażerką onych. Z wielką ciekawością i przyjemnością czytałam wpisy na tym blogu. Dowiedziałam się różnych interesujący rzeczy o tym jak wygląda "świat tramwajów", spowodowało to większe zrozumienie dla wielu sytuacji, które występują. Dlatego jeśli można to też chciałabym złożyć podanie o zmianę decyzji o niepisaniu bloga. Pozdrawiam :) MM

    OdpowiedzUsuń
  11. Panie Jarku, to jest już nas czwórka wpisanych, ale na pewno jest więcej osób, które jeszcze się nie odezwały i chcą by Pan został :).
    To czekamy na Pana :)))

    "- Pomóc Ci?
    - nieee....
    - no to Ci pomogę..." :)

    Damy radę, proszę się nie poddawać!!!

    OdpowiedzUsuń
  12. Kolejny głos! Dopiero na bloga trafiłem i aż żal że zostaje akurat zawieszony :(

    OdpowiedzUsuń
  13. Zawieszony , czyli nie zamknięty całkowicie...zawsze jest szansa przecież odwiesić jeśli autor będzie miał ku temu ochotę:)

    OdpowiedzUsuń
  14. Mam nadzieję, że autor będzie miał ochotę :D

    OdpowiedzUsuń
  15. Proszę cię Jarku, nie mirmiłuj..
    Nie pierwszy i nie ostatni raz ktoś kłodę pod nogi rzuca, ale zasada ogólna jest taka, że jak nie da się drzwiami, to trzeba próbować oknem ;-)
    Czekam niecierpliwie na ciąg dalszy bloga

    Pozdrowienia z Krakowa
    pasażer Michał

    OdpowiedzUsuń
  16. Jaruś, wraaacaj :)))

    OdpowiedzUsuń
  17. Przyjaciele, weźcie pod uwagę, że Jarek firmuje tego bloga własną twarzą oraz, że pisze go wbrew wyraźnym zakazom władz naszej "przyjaznej" ludziom i miastu Spółki. Naraża się w ten sposób nie tylko na konsekwencje służbowe, ale przede wszystkim na przykrości a nawet szykany z najróżniejszych stron.
    Tramwaje Warszawskie może i wesoło wyglądają przystrojone balonikami w czasie Dni Transportu Publicznego, ale praca w tej firmie to nie jest bajka. Kierownictwo nie musi nawet brudzić sobie rąk osobiście, bo ma od tego ludzi na odpowiednio niskich stanowiskach, którzy są w stanie zamienić delikwentowi pracę w piekło. Miejcie litość nad chłopakiem i nie podpuszczajcie go! Czy wy mielibyście odwagę pisać publicznie prawdę o swojej pracy? Bo ja na pewno nie.

    OdpowiedzUsuń
  18. Bogowie! Za co, za co ta niezacna firma nakazuje takie postępowanie? Nóż o siekierę w plecaku się ostrzy na kierownictwo.
    Miałam okazję poznać zarówno warsztat jak i motorowych w innym mieście. Porównując ich opowieści z Twoimi pomyślałam, że Warszawa mocno przesadza. Był tam także człowiek, który pracował na Woli, ale kilka lat temu przeniósł się z małżonką do grodu, pod którym płynie mnóstwo rzeczek ukrytych w podziemiach. Parafrazując jego słowa, przeniósł się technologicznie w XIX wiek, ale wreszcie ma święty spokój. Spóźnienie? No to krótki cynk przez radio na centralę ruchu, dyspozytor westchnie i tyle, nikt nie siecze po premii. Panuje zasada "po co sie spieszyć nadmiernie, skoro i tak mi płacą?" i wsio. A jednak tramwaje jeżdżą w planie i są podstawowym środkiem transportu. Firma może nie jest bogata, ale stara się tabor utrzymać w przyzwoitym stanie. Dlaczego tak w Warszawie się nie da?
    Zdrowia i anielskiej cierpliwości do tych mend pozostaje mi życzyć. Do "odwieszenia" bloga nie będę Cię namawiała, czy odradzała. Znam uczucie, kiedy chciałoby się wypuścić w eter, niech ludzie wiedzą, a tu cholera grozi wywaleniem z roboty. Wolna wola. Tak czy siak, sądzę, że wielu z sianownej Ferajny będzie tu wracać, choćby dla uśmiechu.
    Jak mawiamy na kolei: zielonej! I prostego szlaku...

    OdpowiedzUsuń
  19. Jarku, rozumiem Ciebie, ale szkoda, wielka szkoda...
    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń