wtorek, 5 listopada 2013

Dziady, zasady i odjazdy

"Jeżeli przestrzegałabym wszystkich zasad, do niczego bym nie doszła."
Tak podobno powiedziała kiedyś Marilyn Monroe.

Dzień zaduszny zwany czasami Dziadami minął. Emocje już opadły, jak po wielkiej bitwie kurz.
Można pisać.

Piszę o emocjach, bo prowadząc tramwaj, widzi się dni świąteczne z zupełnie innej perspektywy.
Nie ma czasu na zadumę, na analizowania poczynań i wspominanie bliskich.
Są nerwy, są dodatkowe linie cmentarne, których nikt nie uwzględnia w rozkładach jazdy normalnych tramwajów, są straty czasowe, są poślizgi (bo jesień), są wzmożone ruchy pasażerskie, ogólna nerwowość, halucynacje z niedożywienia i śmierć (to takie nieśmieszne nawiązanie do serii czarnych dowcipów o Łotyszach).

Chłopaków z Nadzoru Ruchu też było na ulicach więcej niż normalnie.
I chwała im za to, o ile pracowali prewencyjnie.
Czasami sporą część uwagi poświęcałem na wyszukiwanie potencjalnych zagrożeń z ich strony, bo to wiecie, można przekroczyć prędkość na krzyżakach (czyli tam, gdzie się tory przecinają) i o nieszczęście w formie raportu nie trudno.
A przekroczyć jest łatwo, bo ograniczenie wynikające z przepisów wewnętrznych ustala prędkość w takich sytuacjach na 15 km/h.
Wystarczy jednak sekundę dłużej przytrzymać nogę na zadajniku jazdy (odpowiednik pedału gazu z samochodu) i już ma się 23 km/h, a to już oznacza skuchę.
To samo tyczy się na przykład wyjazdu z tunelu WZ w kierunku Centrum.
Jest tam sobie ograniczenie do 40 km/h - i słusznie.
Ale jadąc starszym typem tramwaju, w którym nie da się ustawić stałej prędkości, to żeby w ogóle poruszać się do przodu, trzeba ten cholerny zadajnik jazdy dusić prawie na maxa. Szczególnie jak jest trochę ślisko.
Raz nawet sprawdziłem co się stanie, jak osiągnę prędkość 40 i odpuszczę trzymanie zadajnika.
Otóż prawie zatrzymałem się pod izolatorem, który ktoś tam bardzo mądrze umieścił.
Więc są dwie opcje:
1. Dusisz pedał i masz spore szanse na przekroczenie dozwolonej prędkości.
2. "Cykasz jazdę" (znaczy się naciskasz - odpuszczasz, naciskasz - odpuszczasz) i liczysz na to, że tramwaj nie zareaguje awarią wywalając bezpieczniki.
I tak źle i tak niedobrze.
Nawet nie będę pisał o wjeżdżaniu na skrzyżowanie "w ostatnim momencie", bo to już jest temat oklepany i wszyscy mają go w nosie.
Jak Nadzór przyuważy delikwenta opuszczającego rozstajne drogi na czerwonym świetle, to tylko od dobrej woli Instruktora zależy, czy napisze raport, czy odpuści.
A oni też mają swoje grafiki, tabelki i odgórne wymagania. Każdemu zależy na premii.

W sumie to tak właśnie wygląda realizowanie rozkładów jazdy.
Jest bardzo mało linii, które mają sensownie rozpisany układ czasowy przybywania na przystanki (a dokładnie, to odjeżdżania z tychże).
Większość wygląda tak, że albo nagina się przepisy i odjeżdża w czasie, albo można jeździć zgodnie z przepisami. Wtedy jednak opóźnienia sięgają 20 minut na jednym pół-kursie. Można w takich cyrkumstancjach zapomnieć również o przerwach na krańcach (zwanych potocznie pętlami).
No i weź bądź tu człowieku mądry.
Do tego dochodzą sprawy związane z samopoczuciem motorowego, bo każde opóźnienie trzeba w karcie wozu odpisać.
Bardzo słabo wyglądają minusy zapisywane własną ręką. Szczególnie gdy odbierasz wóz od kogoś, kto tych minusów nie ma.
Dodać trzeba również aspekt wnerwionego motorowego, który jedzie za tobą.
Co z tego, że przestrzegasz przepisów. Jesteś opóźniony, a co za tym idzie opóźniasz inne składy.
A potem się ludzie na zajezdni z Ciebie śmieją, że nie dajesz rady.

Nie wiem, co jest lepsze. Dostać w pysk od wkurzonego motorowego, czy zaliczyć brak premii.

Ja na szczęście miałem całkiem dobrą linię na te ciężkie czasy.
Duch Maszyny czuwał nade mną i Dyspozytor przydzielił mi linię 23.
Jedynym mankamentem był jeden, newralgiczny punkt.
Jeżeli na przystanek Zajezdnia Wola nie przyjechałem z lekkim wyprzedzeniem czasowym, to drogę zajeżdżał mi tramwaj linii 10, co skutkowała opóźnieniem mnie na skrzyżowaniu Jana Pawła / Solidarności o dobre 4 minuty (bo ta biedna 10-tka ślęczała tam czekając na swój cykl świetlny do skrętu w lewo).
Trochę to technicznie brzmi i nieciekawie, ale uwierzcie mi - takie sytuacje zabijają przyjemność z prowadzenia wozu.
A potem słyszę od pasażerów, że przecież co mi zależy, mogłem poczekać te 20 sekund dłużej.
Otóż nie mogłem, bo potem właśnie takie rzeczy się dzieją.

O właśnie - się mi przypomniało.
Na krańcu Annopol. Stałem sobie jako drugi skład, czekając na swój czas odjazdu.
Swing przede mną się doczekał, zamknął drzwi i odjechał.
No to podciągnąłem do początku przystanku.
Patrzę, a tu dziadzio stoi i do mnie macha, a nawet rozpoczyna proces pukania w kabinę.
No to otwieram drzwiczki i się grzecznie pytam, czego sobie szanowny pan winszuje.
Na to on łamiącym się głosem mówi, że Swing mu drzwi przed nosem zamknął, że nie poczekał, odjechał cham, swołocz i żłób. I że jak on mógł, bo to przecież 3 sekundy więcej by go kosztowało i co to dla niego.
Że on emeryt jest i że mu teraz przykro i że on też na tramwajach pracował.
No to klaruję dziadkowi, że widocznie Swing osiągnął krytyczny czas odjazdu i zwyczajnie musiał się trzymać rozkładu i że serdecznie zapraszam do siebie, bo ruszam za niecałe 5 minut. Ciepło jest w środku i wygodnie.
A dziadek na to:
- A nie, nie trzeba.
I poszedł.
A ja zostałem jak ten śnięty karp w supermarkecie, tępo patrząc na plecy oddalającego się dziadka.

3 komentarze:

  1. To co piszesz jest w 101% czystą prawdą. Ale tu tak jest każdy łamie przepisy jak jasna cholera, a potem pali głupa i opowiada kierownikowi, że na trasie jest on cnotliwy i świętojebliwy. Ja to nie łapię się na PKT większą niż 89%. ale jak wiesz są tacy co mają 99%. Druga sprawa to jest mi was młodych żal iż na kursie szkolenia nie uczyli was, że za wszystko co byś zrobił albo nie zrobił, czy ci winę udowodnią , czy nie- zawsze będziecie karani i pozbawiania pieniędzy. Lecz może już niebawem wyjaśnią i to że karany to nie jesteś - jesteś tylko dyscyplinowany. A to że zabrano panu premię to nie znaczy że pan został ukarany, pan po prostu nie został tylko nagrodzony, wyróżniony. Jazda w święta jest przyjemna szczególnie wigilia zmiana ,,B''. Choinki palą się w oknach a ty zapierdzielasz sam pustym wozem -ech przeżycia niezapomniane.

    OdpowiedzUsuń
  2. Czy sie stoi, czy sie lezy, po kawalku premii (albo calej) obciac nalezy;)

    OdpowiedzUsuń
  3. A ja dla odmiany dorzucę łyżkę dziegciu.
    Przy zjeździe z mostu północnego przy młocinach na odcinku może z 400 m są ostawione 4 światła pracujące w zasadzie jak chcą. Jedne z nich są przy torach tramwajowych i dodatkowo właśnie te są wyjątkowo krótkie. I notorycznie zdarza się tak że właśnie na tych światłach po zmianie na zielone dla samochodów tramwaj jest jeszcze na skrzyżowaniu. Kij ma dwa końce niestety czasami.

    OdpowiedzUsuń