środa, 4 września 2013

Oślisko

Jeźdźcy hardkoru jadą bez oporu.
Czyli zaczęły się poślizgi tramwajowe. Mega niebezpieczna sprawa związana z opadającymi liśćmi, mżawkami, mgłą i ogólnie syfem na torach.

I w nosie mam obecnie punktualność i wynikającą z niej premię. Górę bierze bezpieczeństwo moje i moich pasażerów.
Wolę jechać wolniej czy zahamować wcześniej niż dopuścić do sytuacji jaka miała miejsce dzisiaj we Wrocławiu.
Prawdziwe nieszczęście. Blisko 30 osób rannych, w tym jedna krytycznie.

Zaczną się też utyskiwania pasażerów na "szarpanie" tramwajów podczas hamowania.
Nie wynika to ze złej woli motorowych czy z braku fachu w rękach (a raczej w nogach).
Szarpnięcia są spowodowane "rzucaniem" hamulców szynowych, które jako jedyne mają szansę pokonać mazię na szynach zwaną w slangu motorowych MADA (znaczy w Warszawie, bo w innych miastach nazywa się to inaczej).
Gdy użyjemy zwykłych, szczękowych, to tramwaj jedzie jakby ktoś mu łyżwy domontował do kółek.
Wyobraźcie sobie ponad 40 ton żelastwa pozbawione przyczepności.
Wystarczy 30 km/h i hamowanie kończy się KILKANAŚCIE lub KILKADZIESIĄT metrów dalej niż motorowy planował.
MADA wydłuża odległość hamowania o KILKASET procent (dla miłośników mniejszych cyferek jest to kilkukrotne zwiększenie drogi hamowania).
A tu stoi sobie babcia i wypatruje czy tramwaj się dobrze zatrzyma.
Nie wspomnę już o ludziach przebiegających przed dojeżdżającym tramwajem, który cichutko sunie im na spotkanie.

Dzisiaj trzy razy musiałem użyć tych zapasowych hamulców.
Jak dla młodego motorowego (o staż chodzi oczywiście) to była to spora dawka stresu.
No bo wszystko nicy cacy, naciskasz hamulec, a tu słyszysz tylko cieche SZSZSZSZ, a tramwaj jedzie dalej. Nie zwalnia.
Do tego szczękowe potrafią się zablokować i duszenie mocniej nic nie daje.
Chyba, że wciśnie się hamulec poza ogranicznik.
Wtedy do akcji wkraczają wspomniane wcześniej hamulce szynowe (to te wielkie, prostokątne cosie wiszące między kołami) i szansa na zatrzymanie wozu w bezpiecznym miejscu zwiększa się znacznie.

Dlatego dobrze jest, jak spadnie deszcz i zmyje cały ten syf z szyn.
Niby tramwaje mają piasecznice (tak tak, umiemy sypać piaskiem pod koła), ale to niewiele pomaga.
Bardziej jest użyteczne w przypadku problemów z ruszeniem.

A na zakończenie polecam fanpage Motorniczy na skraju tramwajów na facebook'u oraz mój ulubiony wierszyk z przedszkola.

Raz jedno oślisko najgłupsze z oślisk wpadło w poślizg.
- O ślisko - wrzasnęło oślisko
I to wszystko.

3 komentarze:

  1. Bardzo się ciesze, że dbasz o bezpieczeństwo pasażerów (sam jestem jednym z nich). Powinni brać z Ciebie przykład wszyscy kierowcy samochodów, którzy wiozą innych.

    OdpowiedzUsuń
  2. Akurat dzisiejsza kraksa we Wrocławiu to nie wina mżawki itp. zjawisk, ale bezmyślności osób odpowiedzialnych za światła na skrzyżowaniu. Normanie na jednym cyklu powinien przejechać jeden tramwaj. Tyle tylko, że przed światłami jest tymczasowy przejazd przez tory (remont tunelu, ruch przełożony na jedną jezdnię), który skutecznie spowalnia ruch. Na tyle skutecznie, że 33+ musiało gwałtownie hamować by nie wlecieć na czerwonym, a tramwaj jadący za nim już nie wyrobił.
    ps. miałem okazję widzieć to z bardzo bliska (jechałem w przeciwnym kierunku).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To przejeżdżanie jednego składu przez jedne światła to zmora motorowych.
      Jak utkniesz na przystanku, to z automatu masz 2 minuty opóźnienia. A teraz wyobraź sobie, że w kolejce stoją cztery tramwaje.
      Czwarty rusza z takim opóźnieniem, że się odechciewa jeździć.

      Usuń