czwartek, 17 października 2013

Tolerancja

Kiedy na rozmowie o pracę w Tramwajach Warszawskich przyznałem się, że przez większość dorosłego życia prowadziłem własne przedsiębiorstwo, pan rekruter uśmiechnął się i powiedział, że w takim razie nie będzie dla mnie niczym nowym pracowanie w lekko wydłużonym czasie pracy od czasu do czasu.
No jasne, że nie. W końcu jak się robi na swoim to się jest w pracy 24 godziny na dobę, więc jeżeli zdarzy się potrzeba jeżdżenia dłużej, to nic złego się nie stanie.

O ja naiwny.
Myślałem, że chodzi o to, iż raz na tydzień czy raz na dwa tygodnie trzeba będzie popracować więcej niż 8 godzin.
No dobra. Dwa razy w tygodniu. Niech tam.
Ale kurde nie codziennie.
Jasne, jaśniutkie jest, że takie czasowe wyżymanie motorowego nie trwa non stop, że dziesięciogodzinne zmiany są równoważone służbami trwającymi sześć, czy nawet pięć godzin.
Ale nie oszukujmy się.
Po sześciu godzinach na tramwaju i tak człowiek wraca zmęczony do domu tak, jakby robił cały dzień.
Natomiast po dziesięciu godzinach człowiek nie wraca.
Człowiek wlecze się wyczerpany doszczętnie.
Dodajmy do tego zatrzymanie na mieście spowodowane kolizją czy wypadkiem albo zwyczajnym odłączeniem prądu, a może się okazać, że na wagonie spędzimy 12 godzin.
To już nie jest fajne.

Być może organizm kiedyś przywyknie i nie będzie przysypiał po 8 godzinach permanentnego skupienia.
Prawda jest jednak taka, że 10 godzin w tramwaju jest równoznaczne z  podróżą non stop z Warszawy do Gdańska i z powrotem.
Bez szansy na rozpędzenie się.
Bez możliwości podziwiania widoków.
Bez ewentualnego zabrania ładnej autostopowiczki.
W towarzystwie żony i teściowej.
Gdy mają okres.
W deszczu.
Podczas przymrozków
W nocy.

Poważnie mówię. 8 godzin na wozie to opór. Dalej są tylko halucynacje i śmierć z niedożywienia :)
Myślę, że nad tym problemem powinny pochylić się Związki Zawodowe w Tramwajach Nie Tylko Warszawskich.

Ale ja nie o tym chciałem.
Ostatnio przejmowałem po południu wóz. Normalka - zmiana na mieście.
Z kabiny wychynął jednak osobnik z papierosem w ustach. Zapalonym.
Nosz kurde bele cwaniaczek w ząbek czesany.
Nie mógł poczekać 30 sekund i odpalić szluga na zewnątrz?
Się go pytam łaskawcę, czy mu nie wstyd tak smrodzić innym w pracy.
A on zdziwiony odpowiada, że przecież okienko jest otwarte.
Ręce opadają.
Głowę daję, że gość palił w trakcie jazdy, bo zanim wywietrzyłem kabinę, to jeszcze mi śmierdziało przez dobre 2 godziny.
Cieplej od tego wietrzenia na pewno mi nie było.

Ale palacze ogólnie są utrapieniem nie tylko dla mnie.
Czasami stoi sobie taki jeden z drugim na przystanku i zasmradza.
Niektórzy są mądrzejsi i przechodzą na koniec wyznaczonego obszaru, albo w lekkim oddaleniu oddają się przyjemnościom dymienia na trawniku lub za wiatą.
To nic, że w przyrodzie występuje coś takiego jak wiatr. Przecież wszyscy wiedzą, że dym się nie roznosi.
Dobra. Dość sarkazmów.
Najbardziej irytują mnie terroryści, którzy ostatniego bucha biorą tuż przed wejściem do wagonu.
Oczywiście niedopałek ląduje na ziemi (bo po co zdusić papierosa w koszu na śmieci), a ostatni wydech oddawany jest już w środku tramwaju.
Aaargh! Myślenie nie boli.
Muszę jednak oddać honor tym nielicznym, którzy dbają o komfort współpasażerów i ostatnie zaciągnięcie wykonują z dala od wozu, a zduszenie papierosa wykonują w miejscu to tego przeznaczonym.
Chwała im za to i sława, albowiem dobrze postępują.
I tacy ludzie są w prządku. Takie palenie toleruję.

A teraz idę odpocząć, bo przez trzy kolejne dni czekają mnie 10 godzinne zmiany. W tym słynna linia 6 zwana karuzelą z trzyminutowymi przerwami na pętlach.
A na szkoleniu wciskali nieświadomym kursantom, że 5 minut na krańcu należy się motorowemu jak psu buda (czy inna kiełbasa niekoniecznie wyborcza).

2 komentarze:

  1. ...przekonałeś mnie że obecnie życie w OŚRODKU STRASZENIA Ciemnogród ma sie dobrze. hahhahah . Ale przynajmniej jako motorowy zarabiasz po sześć siedem tysi na miesiąc , co do wizji zarobków OSZ nie oszukiwał ? co ? Wspomniane ZZ -awodowe raczej będą postulować zmniejszenie tolerancji punktualność w przedziale 99,0% do 100,1% i podniesienie premii a w ogóle może kiedyś nasza wypłata będzie w 99% tylko premią ? też warto pomyśleć nad takim rozwiązaniem.

    OdpowiedzUsuń
  2. Najbardziej - jako pasażer - nie lubię palaczy w stylu "wysiadam i odpalam od razu szluga, żeby reszta wysiadających za mną mogła łyknąć se świeżego dymka". O żeby ich jasny szlag! Przy zejściach do metra jest tak samo - już na schodach odpalają.

    OdpowiedzUsuń