środa, 2 października 2013

Władza w ręce ludu

Władza w ręce Ludu Pracującego.

Mokrymi krokami, lekko utykając przyszedł październik roku 2013.
Przyniósł on podanie, które zostanie rozpatrzone w przyszłym miesiącu i wprowadzi drobną zmianę wpływającą na sposób korzystania z Tramwajów Warszawskich.
Otóż od listopada pasażerowie mają poniekąd obowiązek używania tajemniczych przycisków umiejscowionych w okolicach drzwi wejściowo - wyjściowych.

Przycisk ten, dla ułatwienia jego odnalezienia, jest oznaczony piktogramem (uwielbiam to słowo).
O takim:


I teraz to Wy będziecie rządzić otwieraniem drzwi.
Oczywiście tylko pozornie, bo nadal to Ja jestem władcą przycisków na konsolecie.
Ale nie będę nikomu zabierał zabawy i uczciwie obiecuję uruchamiać za każdym razem możliwość otwierania drzwi poprzez naciśnięcie guzika.
Żeby nie było zbyt łatwo (bo to przecież Polska właśnie), muszę dodać, że nie każdy ze składów jest w takie magiczne guziczki wyposażony.
Ale nie ma się co turbować, bo rzecz dotyczy jedynie 4% wszystkich wagonów w Warszawie.

Oczywiście inaczej działają guziki w nowych tramwajach i inaczej w starych.
W wersjach 105 (i pochodnych) sprawa ma się jasno i klarownie. Się naciska - się wsiada / wysiada.
Się nie naciska - drzwi się nie otworzą (chyba że motorowy postanowi inaczej).
Natomiast w nowych wozach typu PESA możemy dotknąć Wielkiego Świata.
Tam przyciski są programowalne i nawet podczas jazdy możemy wdusić okrągły klawisz.
Komputer zapamięta polecenie i po zatrzymaniu się wagonów na przystanku drzwi same się otworzą.
Nie trzeba powtórnie dusić guzika.
Znaczy nie do końca same, bo w skrajnych przypadkach ludzie by sobie wysiadali między przystankami.
Wszystko nadal jest w rękach motorowego, więc możecie klikać spokojnie bez obawy o to, że nastąpi samoistne otwarcie w niepożądanym miejscu.

Na zakończenie dodam, żebyście nie bali się naciskać.
Dzięki temu motorowy będzie wiedział, które drzwi ma obserwować, wymiana pasażerów nastąpi szybciej i sprawniej, a czas nie zostanie stracony bezpowrotnie.

W Gdańsku ponoć panuje taka moda wśród "moherków", że próby otwierania drzwi rozpoczyna się zawsze od naciskania naklejek informacyjnych - znaczy piktogramów (pisałem już, że lubię ten wyraz?).

A na prawdziwe zakończenie krótki dialog przekazany mi przez zaufanego pasażera.

Godzina 16:30. Tramwaj z Centrum w kierunku ul. Malczewskiego. Wchodzi pani z córką tak koło 5 lat.
Pani niezbyt urodziwa, a do tego trochę przygruba.
Dziecko drze twarzyczkę, że chce chipsy. matka się drze, że nie dostanie.
Standard. Zapowiada się upojna jazda do domu.
W którymś momencie pada pytanie zadane przez dziecko "a dlaczego?"
Matka odpowiada "bo będziesz gruba i brzydka!"
Młoda zamilkła, coś tam trybi w głowie i w końcu wypala "aaa, taka jak ty?"
Tramwaj się zaśmiał. Ba, nawet krzesełka zrobiły się jakby bardziej czerwone z radości.
Kobieta wyskoczyła na następnym przystanku ciągnąc uspokojone dziecko, które już nie chciało chipsów.

A ja tym czasem borem lasem udam się na zasłużony, chociaż kompletnie niespodziewany urlop wypoczynkowy.
Może skorzystam z okazji i wyrwę sobie jakiegoś zęba czy coś.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz