środa, 24 lipca 2013

Lekka mżawka.

Dzisiaj przeznaczona mi była linia 75 i wagon 1336. Fajna trasa. Niby krótka i trzeba dużo kółek nakręcić, ale dzięki przejazdowi przez centrum dająca poczucie szybkiego kończenia kursu.

Ludzie mili, sympatyczni, uśmiechnięci i tylko jeden dziadek chciał koniecznie wsiąść do tramwaju gdy stałem na światłach po ruszeniu z przystanku.
Fakt, że miejsce jest dość specyficzne (rozchodzi się o plac Wilsona w kierunku Centrum), ale skoro tramwaj już nie stoi na przystanku i nawet jedne drzwi nie znajdują się w obszarze przystanku, to krzyki którym towarzyszy dobijanie się do drzwi i wciskanie z uporem maniaka tak zwanego "ciepłego" guzika NIE MA SENSU.
Nie można otwierać drzwi poza przystankiem. Nie mam również możliwości otwarcia jedynie jednych drzwi w drugim wagonie.
Mogłem tylko bezgłośnie przeprosić.

Nadzór Ruchu cykał dzisiaj fotki tramwajom, które za bardzo śpieszyły się na ograniczeniu prędkości, a ograniczenie zasadne, bo i tory słabiutkie, a i okolica sprzyjająca wypadkom, bo to okolice placu Narutowicza, gdzie tramwaje wyjeżdżają i wjeżdżają na pętlę.
Szkoda tylko, że tak bardzo się schowali zamiast działać bardziej prewencyjnie.
No, ale cóż zrobić - taka praca.

Dzisiaj również miałem nieprzyjemność wpaść w lekki poślizg.
Sam początek mżawki, gdy tory robią się śliskie.
Na placu Bankowym wystarczyło, że szczęki złapały na długości około 2 metrów.
To wystarczyło by jedno z kółek lekko się przytarło, co skończyło się wystąpieniem tak zwanej płaszczyzny.
Koło przestaje być wtedy idealnym kołem, a efekt jest taki, że płaski element tłucze jak oszalały przy każdym obrocie.
Na szczęście płaszczyzna nie było duża i pod koniec kursu już prawie nie było słychać stukotania, bo się samoistnie "wytarło".

Jutro przeznaczenie kieruje mnie na linię 35.

1 komentarz: