czwartek, 18 lipca 2013

Egzamin Państwowy

To dopiero była jazda bez trzymanki.
Pogonie, pułapki, zasadzki. Pogonie przez burze i przesuwanie terminów przez WORD.
Kosmos i droga mleczna normalnie.

W końcu termin ustalony, wszyscy w szoku.
Nie mieliśmy żadnych wytycznych dotyczących tego egzaminu. Byliśmy pierwszą grupą, która miała zdawać na nowych zasadach.
Nikt nie wiedział jaki rodzaj pytań będzie na teście, jak będą formułowane pytania, jak będą wyglądały filmy poglądowe. Nic.

Coś tam ktoś tam znalazł w internetach, inny kupił płytkę z kursem na kategorię B, ale to wszystko było niewiele warte.

Instruktorzy z Tramwajów ratowali nas starymi zestawami pytań, które były testami wielokrotnego wyboru i miały się nijak do tych nowych.

Zakuwalismy twardo wszyscy. Uczyliśmy się po nocach, podsyłaliśmy sobie różne informacje niesprawdzone. Ogólnie hardcore.

Pierwszy termin egzaminów zaliczyło ... 8 osób na 25.

To co było w pytaniach, ich składnia i odpowiedzi wołały o pomstę do nieba.

Błędy gramatyczne, merytoryczne, niezgodności z kodeksem drogowym, zwykłe błędy ludzkie (dwie takie same odpowiedzi do wyboru, ale tylko jedna dobra) wykończyły nas skutecznie.

To był horror w środku dnia.

Taki przykład:
Czy za znakiem "Roboty Drogowe" (dla wtajemniczonych A-14) można spodziewać się ludzi na torowisku?
I tutaj ładny obrazek ukazujący stojący przy torowisku znak, za znakiem samochód naprawczy, jakieś tam kable srable i inne bzdety leżące na ziemi. Ludzi nie widać.
Otóż NIE MOŻNA się tam spodziewać ludzi, bo ICH NIE WIDAĆ.
Albo
Znak D-6 (wiecie, przejście dla pieszych).
Czy można się na tym przejściu spodziewać rowerzysty?
Otóż NIE MOŻNA, bo przecież rowerzyści mają ZAKAZ przejeżdżania po tego typu przejściu.

Eh. Można tak pisać i pisać.

1 komentarz:

  1. O, to trzeba o tym uświadomić rowerzystów na przejściu koło wyjścia z metra Politechnika. Mam wrażenie, że ich ulubiony sport w tym miejscu to wjeżdżanie w pieszych z zamkniętymi oczami.

    OdpowiedzUsuń