niedziela, 27 października 2013

Luźne przemyślenia

Ostatnio spotkałem na pętli kumpla z kursu. Znaczy zanim go spotkałem, to go zobaczyłem.
Wysiadłem zatem z wozu i z uśmiechem na ustach ruszyłem w stronę jego tramwaju.
Wiem, ciężko sobie wyobrazić stukilogramowego, brodatego osobnika, który szczerząc zęby w radosnym grymasie idzie wesoło w waszym kierunku.
On widać też się lekko skonsternował, bo nerwowo pociągając z elektronicznego papierosa zapytał:
- A ty co taki wesoły?
No i co ja miałem odpowiedzieć.
Słońce pięknie świeci, żona zatroszczyła się o wyśmienitą spyżę dla mnie na drogę, widziałem na Żeraniu Wschodnim bażanta w trawie, Antyradio wyjątkowo rockowo przygrywało, w słuchawce akurat leciało Fight for your right.
A ja odpowiedziałem jakoś tak z automatu:
- A bo pracuję w Tramwajach Warszawskich
Dziwnie się na mnie popatrzył :)

-----

Brałem tramwaj z zajezdni. Wiadomo, trzeba zrobić OC (takie sprawdzenie wozu przed wyjazdem), hamulce, światła i takie tam. Do tego dochodzi oczywiście oznakowanie, czyli tablice z numerami linii.
A tu się okazuje, że zamiast tablic do 41 mam komplet do 17 i 33.
Lekki hardcore, bo tu czas się kończy, a trzeba odpowiednio tramwaj "ubrać".
No to biegam jak kot z pęcherzem, zahaczam o budkę z pracownikami technicznymi i razem kontynuujemy poszukiwania.
Na szczęście znalazł się jeden bardziej ogarnięty i doszedł w czym był szkopuł.
Otóż nastąpiła lekka pomyłka i na karcie wozu wydrukowały się nie te cyferki, co potrzeba.
Mój tramwaj stał obok.
Teraz tylko trzeba było powiadomić dyspozytora i wpisać inne numery w kartę.
Uff, tym razem się udało :)

-----

Wiecie, że są tacy specjaliści wysoce umuzykalnieni, którzy uruchamiają swój sprzęt grający w tramwaju i raczą nas głośną muzyką, której przeważnie z powodu dziadowego głośniczka w telefonie słuchać się raczej nie da.
Niestety jest ona uciążliwa i niewspółmiernie głośna w stosunku do swej jakości.
Taki właśnie DJ mi się ostatnio trafił na wagonie.
Zapodał bita i rozpoczął kiwanie głową.
No to się wychyliłem z kabiny i mu mówię, żeby głośniej dał, bo u mnie słabo słychać przez zamknięte drzwi.
I wiecie co?
Wyłączył. Dziwny jakiś.

-----

Na kumpla przyszedł raport, że niby na czerwonym świetle przejechał.
Znam go niezbyt długo, ale prędzej bym się spodziewał, że jest seryjnym mordercą jak Dexter (w sumie jest nawet nieco podobny do tego aktora) lub naśladowcą Hannibala Lectera. Ale żeby na czerwonym? On?
Być nie może.
Mam nadzieję, że ktoś się zwyczajnie pomylił, bo jeżeli nie, to baj baj (czyt. bye bye) premio.

-----

Czasami trafiają się tak zwani obserwatorzy. Ci bardziej zaawansowani potrafią nawet czaić się z aparatem fotograficznym.
Chodzi o pasażerów stojących tuż przy kabinie i czujnie obserwujących poczynania motorowego.
Hardcorowcy są wyposażeni w kamery HD.
Mi na szczęście przytrafiła się wersja light (lekka taka znaczy się).
Kobitka stoi i się gapi, do tego stopnia uporczywie, że normalnie ciarki na plecach czułem i włosy mi dęba stawały.
Odwróciłem się i miło uśmiechnąłem do pani.
Nastąpił foch typu HMPF z lekkim zapowietrzeniem. Następnie pani się odwróciła obrażona.
Poczułem się dziwnie.
Mam nadzieję, że nie złoży skargi.

-----

Pewnego dnia dostałem linię 28. Wyjazd z zajezdni, co łączy się z tym, że początkową fazę rozgrywam nie do końca po standardowej trasie.
Co za tym idzie ilość ludzi pytających się, czy jadę prosto, czy skręcam, a gdzie jadę dokładnie wzrosła niepomiernie.
Może gdyby czytali mojego bloga, to by wiedzieli, na co zwracać uwagę (chodzi o kierunkowskaz, czy oznakowanie zwrotnicy).
I tak sobie pomyślałem w kwestii luźnych przemyśleń, że może warto nieco rozreklamować te moje wypociny.
No i wpadłem na "pomysła", żeby Was poprosić o delikatną pomoc.
Wykoncypowałem sobie taki znaczek, który można zeskanować za pomocą wysokich technologii ukrytych w telefonach smartfonowych, a który prowadzi wprost na tę właśnie stronę.
Reklamowanie polegałoby na tym, by wydrukować taki znak i zawiesić na okolicznej tablicy ogłoszeń albo przykleić czy w inny sposób przymocować w miejscu łatwo dostępnym i widocznym.
Co myślicie? Dałoby się zrobić coś takiego?

A oto znaczek.

Ostatecznie można dopisać nad nim Tramwaj Przeznaczenia, a pod nim podać adres http://www.poszynach.blogspot.com

To tyle na dzisiaj. A miało być o wypychaczu drzwi.

7 komentarzy:

  1. Anegdotka o DJu jest super i jeszcze ta HMPF pani :) może Twój miły uśmiech odczytała jako lubieżny uśmiech? ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. No, Kochany, dzisiaj to mnie dopieściłeś;)
    Tyle różności, że musiałam czytać dwa razy:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Link można wklejać nawet w tvn waw forum ale nie radzę, tam bezimienne matołki rządzą.

    OdpowiedzUsuń
  4. Co do obserwatorów, to nie wiem czy zdarzyło Ci się - kiedy jeszcze sam nie prowadziłeś znaczy - stać obok kabiny motorniczego, który miał kamerkę pokazującą (chyba) co jest za tramwajem... Dla mnie to widok nieodmiennie fascynujący - patrzę na ekranik przez całą drogę i za cholerę cieżką nie mogę dojść, gdzie ta kamerka jest i w którą stronę patrzy. Przekęcam głowę to tu, to tam, wyobrażam sobie, że lewa to prawa, a prawa to lewa - i guzik z tego wszystkiego rozumiem. Szczególnie, jeśli rzecz się dzieje zimowym popołudniem, kiedy widać tylko światła nadjeżdżających - hgw skąd - pojazdów. Wierz mi, można tak spokojnie spędzić godzinę za plecami motorniczego, i nie ma to notabene nic wspólnego z niezdrowym zainteresowaniem jego osobą ani jego umiejętnościami radzenia sobie z nieokiełznaną maszyną :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. hehe to prawda. Telewizorki przyciągają wzrok.
      Raz nawet jeden pasażer napisał skargę na motorowego, że ten podczas jazdy ogląda telewizję.

      Usuń
    2. O, mnie też to zawsze ciekawi i staram się dopasować umiejscowienie kamerki!

      Usuń