środa, 17 lipca 2013

Kurs cz. 2

Pierwszy etap szkolenia był tylko teoretyczny. Wiedza w ilościach kolosalnych wlewała się w nasze głowy niczym przysłowiowy olej.
Fakt, że na pierwszych zajęciach większość z nas siedziała jak tureckim kazaniu, ale z biegiem czasu zaczęliśmy kojarzyć fakty.
Zajęcia z zasad ruchu drogowego, budowy tramwajów, torów, sposobu prowadzenia, mijania, skręcania, cudowania i rzucania uroków trwały godzinami, dniami i czasami nocami.

Wiedzy przybywało, a czas do kolejnych egzaminów się kurczył.
Gdy wszystko było rozjaśnione, nadszedł czas egzaminu wewnętrznego.
Daliśmy radę. Wszyscy.
Ale to był tylko mały prześwit w drzwiach, za którymi znajdowała się droga do kariery.

Zdany egzamin wewnętrzny dał nam możliwość przystąpienia do egzaminu PAŃSTWOWEGO. Tam to dopiero się działo.
Harry Potter i komnata tajemnic to pikuś (że nie powiem mały Miki).

2 komentarze:

  1. Dawniej za moich czasów przyjmowali każdego bez wyjątku, gdy umiał się podpisać to już był dobry.

    OdpowiedzUsuń
  2. Rzucanie uroków wielce mnie zaciekawiło :D. Poza tym dziś się dowiedziałam o istnieniu tego bloga - piątek w pracy wyjęty.

    OdpowiedzUsuń