wtorek, 30 lipca 2013

Superman

Tytułowy Superman to każdy pasażer, który myśli, że jak wyciągnie rękę przed siebie i na ostatnim gwizdku wsadzi ją w zamykające się drzwi, to uratuje dzięki temu przynajmniej jeden świat.

Otóż problem polega na tym, że jedyne co może ugrać to własne kalectwo.

Jeżeli usłyszycie, że drzwi tramwaju zamykają się, to NIE NALEŻY w ostatniej chwili wbiegać, skakać, szarpać drzwi i uderzać z uporem maniaka w "gorący guzik" (wiecie, to ustrojstwo do otwierania drzwi z zewnątrz).
Zasada jest taka, że tramwaj zamyka drzwi nie dlatego, że nie chce wpuszczać ludzi, ale dlatego, że potrzebuje opuścić przystanek.
Jeżeli chwilkę się zastanowić, to takie działanie ma sens.
Po pierwsze - tramwaj ma ustalone godziny (właściwie to minuty) odjazdu z przystanku.
Po drugie - Często pozostanie na przystanku w wyniku zmiany świateł powoduje opóźnienie, co w dalszym rozrachunku kończy się niezadowoleniem pasażerów.
Po trzecie - za nami są kolejne tramwaje, które muszą jechać, by świadczyć usługi dla społeczeństwa.

Porównajcie sobie taką sytuację do Metra.
Tam mało kto próbuje na pałę skoczyć do drzwi (chociaż sam widziałem wariata, który na szczupaka rzucił się w zamykające się drzwi, próbując pokonać czasoprzestrzeń).
Jeżeli usłyszysz dźwięk poprzedzający zamykanie drzwi, to nie utyskujesz, nie wygrażasz pięściami i nie lżysz motorowego. Przyjmujesz do wiadomości, że następne Metro przyjedzie za kilka minut i będziesz mógł skorzystać z tej formy przemieszczania się.

W tramwaju jest to samo, z tym, że tramwaje jeżdżą częściej niż Metro.
Jeżeli motorowy będzie mógł poczekać, to poczeka.
Jeżeli będzie opóźniony (bo poczekał na poprzednim przystanku), to będzie się starał jak najszybciej ruszyć.

Jesteśmy bardzo rygorystycznie rozliczani z punktualności.
Na przejazd z przystanku na przystanek mamy w większości przypadków JEDNĄ minutę. Czasami dwie.

To samo tyczy się wysiadania.
Dźwięki typu NIUT NIUT NIUT czy DRYŃ DRYŃ nie są sygnałem do wyskakiwania z wagonu. Takie działanie może uszkodzić drzwi. Tramwaj z uszkodzonymi drzwiami NIE JEDZIE.

Pamiętajcie o tym, gdy następnym razem się zagapicie.

4 komentarze:

  1. Babcie i gówniarstwo i tak wiedzą lepiej. Przecież te 5 czy 10 minut do następnego tramwaju to kwestia życia i śmierci, bo a nuż wykupią tanią marchhewkę na bazarku, albo melanż zacznie się bez nich... ile razy widziałem ludzi ryzykujących życiem (dosłownie - przebiegających między jadącymi już samochodami) byle tylko zdäżyć na tramwaj mimo tego że następne już było widać zza zakrętu...

    OdpowiedzUsuń
  2. Widze ze nie tylko we Wroclawiu kwestia dobiegniecia do tramwaju to kwestia zycia i smierci. Ja jezeli moge to czekam zwlaszcza ze w przeciwienstwie do Warszawy Wroclaw jest chyba ostatnim i jedynym miastem w Polsce gdzie nikt nas nie rozlicza z punktualnosci a opoznieni mozemy byc zawsze i o dowolna ilosc czasu:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Słusznie prawisz. Można karać za przyśpieszenia, ale opóźnienie powinno być wliczone w źle ustawione światła oraz właśnie dobiegających pasażerów.

      Usuń
  3. Bo dobieganie do środków komunikacji miejskiej to taki rodzaj sportu ekstremalnego. Mnie się nie zdarza, bo generalnie staram się żeby mi się nigdzie nie spieszyło, jednak obserwacje poczyniam.

    OdpowiedzUsuń